Bliski współpracownik premiera Izraela, szef MSZ Awigdor Lieberman, wezwał w piątek do odstąpienia Arabom zamieszkanych głównie przez nich terenów na północnych rubieżach kraju oraz do wprowadzenia zachęt materialnych, aby skłonić ludność arabską do emigracji.
Arabowie stanowią 20 proc. z 8 mln mieszkańców Izraela.
Bardziej na prawo od Netanjahu?
W oświadczeniu Lieberman, reprezentujący skrajnie prawicowe skrzydło izraelskiego rządu, nie zajmuje stanowiska co do innych najtrudniejszych punktów konfliktu izraelsko-palestyńskiego, jak status Jerozolimy, granice Izraela oraz konsekwentna izraelska polityka stwarzania faktów dokonanych w postaci zakładania żydowskich osiedli na okupowanych palestyńskich terytoriach Zachodniego Brzegu Jordanu.
Lieberman, uważany do niedawna za jednego z najbliższych sojuszników premiera Benjamina Netanjahu - pisze AP - jest obecnie postrzegany jako polityk, który sam chce zabiegać o stanowisko szefa rządu.
Izrael państwem żydowskim?
Szef izraelskiego MSZ wystąpił ze swą propozycją po przeforsowaniu przez Netanjahu na burzliwym posiedzeniu rządu w minioną niedzielę projektu kontrowersyjnej ustawy, która zmienia dotychczasową definicję Państwa Izrael. Ma ono przyjąć status "państwa żydowskiego".
Izraelscy Arabowie uznali tę zmianę za próbę nadania im statusu "obywateli drugiej kategorii" i stworzenia porządku prawnego zbliżonego do systemu apartheidu, który istniał w RPA do połowy lat 90. ubiegłego stulecia i odrzucał możliwość istnienia zintegrowanego społeczeństwa wielorasowego.
Zmiana definicji Państwa Izrael na "państwo żydowskie" lub "państwo ludu żydowskiego", jak proponowano w trakcie dyskusji na niedzielnym posiedzeniu rządu, zyskała zdecydowane poparcie Liebermana i pozostałych prawicowych członków rządzącej koalicji.
Jednocześnie wywołała mocny sprzeciw szefowej resortu sprawiedliwości Cipi Liwni i wielu izraelskich osobistości, w tym niemającego faktycznych prerogatyw władzy prezydenta Izraela Reuwena Riwlina.
Autor: pk/ / Źródło: PAP