Winę za atak z użyciem broni chemicznej w prowincji Idlib ponosi rząd prezydenta Syrii Baszara el-Asada - ocenił we wtorek Biały Dom. Amerykańska ambasador przy ONZ Nikki Haley zapowiedziała, że w środę o godzinie 16 czasu polskiego odbędzie się w tej sprawie nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ.
- Jesteśmy bardzo zaniepokojeni syryjskim atakiem chemicznym i dlatego jutro będziemy mieć nadzwyczajne posiedzenie podczas otwartej sesji - powiedziała Haley dziennikarzom.
Tymczasem rzecznik ONZ Stephane Dujarric zaznaczył, że wszelkie użycie broni chemicznej zagraża pokojowi.
- Wszelkie informacje o użyciu broni chemicznej, szczególnie przeciwko cywilom, są niesłychanie alarmujące i niepokojące. Jakiekolwiek jej wykorzystanie stanowi zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa, a także stanowi poważne naruszenie prawa międzynarodowego - mówił Dujarric dziennikarzom.
Według Unii Syryjskich Organizacji Wsparcia Medycznego (UOSSM) w ataku na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez syryjskich rebeliantów prowincji (muhafazie) Idlib zginęło co najmniej 100 osób, w tym dzieci. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podawało wcześniej, że zabitych zostało ponad 60 osób.
Syryjska armia zaprzeczyła, jakoby stosowała broń chemiczną. Ministerstwo obrony Rosji oświadczyło, że rosyjskie samoloty nie dokonywały nalotów w pobliżu Chan Szajchun.
Biały Dom: konsekwencja słabości poprzedniej administracji
Biały Dom ocenił we wtorek, że winę za atak ponosi rząd prezydenta Syrii Baszara el-Asada.
- Bestialskie działania reżimu Baszara el-Asada są konsekwencją słabości i niezdecydowania poprzedniej administracji - powiedział na konferencji prasowej rzecznik Białego Domu Sean Spicer.
- Prezydent (Barack) Obama mówił w 2012 roku, że wyznaczy "czerwoną linię" przeciwko użyciu broni chemicznej, aby następnie nic nie zrobić - dodał.
Jednocześnie Spicer odmówił udzielenia odpowiedzi na pytanie, co nowa administracja zrobi w związku z doniesieniami o nowym ataku z wykorzystaniem broni masowego rażenia. Poinformował, że na ten temat prezydent Donald Trump rozmawiał ze swoimi doradcami ds. bezpieczeństwa narodowego.
Spicer powtórzył jednocześnie pogląd Trumpa, według którego Waszyngton koncentruje się na pokonaniu tak zwanego Państwa Islamskiego (IS) w Syrii, a nie na usunięciu Asada od władzy.
W 2012 roku Barack Obama mówiąc o "czerwonej linii" ostrzegał władze w Damaszku, że jakiekolwiek użycie broni chemicznej pociągnie za sobą poważne konsekwencje. Jednak rok później nie zrealizował gróźb, mimo potwierdzenia, że w Syrii doszło do kolejnego ataku z bronią chemiczną - przypomina Reuters.
"To było straszne"
Doniesienia o ataku chemicznym będą badać oenzetowscy śledczy zajmujący się zbrodniami wojennymi.
W opublikowanym we wtorek komunikacie poinformowano, że wszelkie ataki z wykorzystaniem broni chemicznej lub na obiekty pomocy medycznej byłyby jednoznaczne z popełnieniem "zbrodni wojennej i poważnym naruszeniem praw człowieka".
- Sprawcy takich ataków muszą być zidentyfikowani i ukarani - podkreśliła komisja ONZ ds. zbrodni wojennych, na której czele stoi Brazylijczyk Paulo Pinheiro.
Natomiast specjalny wysłannik ONZ do Syrii Staffan de Mistura ocenił atak w prowincji Idlib jako "straszliwy". Zapowiedział, że Rada Bezpieczeństwa ONZ będzie chciała pociągnąć winnych jego przeprowadzenia do odpowiedzialności.
- To było straszne i chcemy wyjaśnień, jestem pewien, że dojdzie do posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w tej sprawie, dla jasnej identyfikacji osób odpowiedzialnych i pociągnięcia ich do odpowiedzialności - mówił de Mistura podczas międzynarodowej konferencji w Brukseli, poświęconej syryjskim rozmowom pokojowym.
"Po raz kolejny syryjski reżim będzie zaprzeczać"
Odnosząc się do ataku w prowincji Idlib, prezydent Francji Francois Hollande podkreślił, że za bombardowanie odpowiadają syryjskie siły rządowe.
- Po raz kolejny syryjski reżim będzie zaprzeczać, że dokonał tej masakry. Tak jak w 2013 roku Baszar el-Asad będzie liczyć na współudział sojuszników, aby móc działać bezkarnie - podkreślił Hollande w komunikacie opublikowanym przez Pałac Elizejski.
W podobnym tonie wypowiedział się minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Boris Johnson. W jego ocenie prezydent Syrii Baszar el-Asad zostanie skazany za popełnienie zbrodni wojennych, jeśli udowodnione zostaną zarzuty, iż jego wojska dokonały ataku chemicznego w Idlibie.
- Jeżeli udowodni się, że te ataki zostały przeprowadzone przez reżim Asada, wtedy będzie to kolejny powód, aby uważać ich (władze w Damaszku - red.) za potworną grupę, która dopuszcza się zbrodni wojennych - zaznaczył szef brytyjskiej dyplomacji na konferencji prasowej w Londynie.
- Bombardowanie własnych cywilów bronią chemiczną jest bezapelacyjnie zbrodnią wojenną, za którą muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności - dodał.
Tymczasem Turcja wezwała Organizację ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) do natychmiastowego wszczęcia śledztwa ws. ataku w Idlibie. Zdaniem tureckiego ministerstwa spraw zagranicznych władze w Damaszku "zdecydowanie naruszyły" oenzetowskie prawo dotyczące broni chemicznej. Jednocześnie Ankara zaapelowała do sojuszników Asada o "wywarcie wpływu na reżim syryjski w celu zakończenia ciężkich przypadków łamania zawieszenia broni".
Autor: kg//plw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters