Pentagon i Biały Dom szczegółowo omawiają opcje militarne w odpowiedzi na atak z użyciem trującego gazu w Syrii - informuje agencja Reutera. O atak, który pochłonął dziesiątki ofiar, Stany Zjednoczone obwiniają reżim syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada.
Reuters informuje o tym powołując się na amerykańską osobistość oficjalną, która zastrzegła sobie anonimowość. Według tego źródła minister obrony Jim Mattis prawdopodobnie będzie omawiał te opcje, kiedy spotka się z prezydentem Donaldem Trumpem w jego rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie.
"Coś powinno się wydarzyć"
Mattis ma przybyć na Florydę jeszcze w czwartek.
Źródło Reutersa twierdzi, że rozmowy na temat możliwych reakcji na atak chemiczny w Syrii już się toczą, m.in. z udziałem Mattisa i doradcy Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego Herberta Raymonda McMastera.
Pytany o to był w czwartek także prezydent Donald Trump podczas spotkania z dziennikarzami na pokładzie samolotu Air Force One.
- Myślę, że to, co zrobił Asad, jest straszne. Myślę, że to, co stało się w Syrii, jest jedną z prawdziwie skandalicznych zbrodni. To nie powinno się wydarzyć. Nie powinno się dopuścić, by to się zdarzyło - powiedział. - Myślę, że to, co stało się w Syrii, to hańba dla ludzkości. On (Baszar al-Asad - red.) tam jest, zgaduję, że on kieruje działaniami, więc coś powinno się wydarzyć - podkreślił.
Sekretarz stanu USA Rex Tillerson oświadczył tego dnia, że nie widzi żadnej roli dla prezydenta Asada w rządzeniu narodem syryjskim. Podkreślił, że rząd USA nie ma żadnych wątpliwości, iż to Asad jest odpowiedzialny za wtorkowy atak chemiczny. Wezwał Rosję, by ponownie rozważyła swe poparcie dla syryjskiego reżimu. Reuters odnotowuje wypowiedź "wysokiego rangą przedstawiciela Departamentu Stanu USA", który poinformował, zastrzegając sobie anonimowość, że Tillerson rozmawiał w środę telefonicznie o ataku chemicznym w Syrii z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem. Według tego źródła, strona amerykańska chciała się dowiedzieć, co sądzi o tym Rosja. Trump powiedział w czwartek, że od czasu chemicznego ataku w Syrii nie rozmawiał z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem; nie wykluczył, że do takiej rozmowy może dojść.
Atak chemiczny w Syrii
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w ataku chemicznym na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.
USA i inne kraje zachodnie oskarżają o ten atak siły prezydenta Asada, czemu władze w Damaszku zaprzeczają. Sprzymierzeni z Asadem Rosjanie twierdzą, że ofiary śmiertelne były rezultatem zaatakowania przez syryjskie lotnictwo składu wojskowego rebeliantów, w którym produkowana była broń chemiczna. Wersję tę odrzucają Amerykanie jako niewiarygodną.
Trump oświadczył w środę, że atak chemiczny w Syrii był zniewagą dla całej ludzkości. Zapytany, czy atak na Chan Szajchun stanowi przekroczenie „czerwonej linii”, odparł, że atak "przekroczył wiele, wiele linii".
Prezydent odmówił odpowiedzi na pytanie, jaka będzie jego reakcja na masakrę. Powiedział, że "w przeciwieństwie do swoich poprzedników nie będzie mówił, co zrobi i kiedy to zrobi".
Autor: mm/tr / Źródło: PAP