Jeszcze w piątek lub sobotę rano z greckiego portu Lawrion wyruszy statek z pomocą humanitarną do Strefy Gazy. Podróż ma potrwać 70-80 godzin. Jak zareagują Izraelczycy, którzy pod koniec maja zabili 9 osób, starając się zatrzymać podobny konwój z pomocą?
Nową wyprawę organizuje syn libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego - Saif al-Islam Kadafi. Jak powiedział, na statku znajdzie się około 2000 ton żywności i leków.
- Robimy, co możemy. Jeśli wszyscy się wycofują i mówią, że Izraelczycy nie pozwalają (na dostarczenie pomocy dla Strefy Gazy), nic się nie wydarzy, a mieszkańcy Gazy pomrą z głodu - powiedział dyrektor wykonawczy Międzynarodowej Fundacji Dobroczynnej i Rozwoju Kadafiego, Jusef Sawani.
Amaltea pełna nadziei
W piątek spotkał się on z dziennikarzami na pokładzie statku "Amalthea" zacumowanego w porcie Lawrion w południowo-wschodniej Grecji. Na czas podróży jednostka została przemianowana na "Hope" (Nadzieja). Sawani sprecyzował, że na pokładzie znajdzie się 10 działaczy, w tym z Libii, Nigerii i Maroka oraz 12 członków załogi: Kubańczycy, Haitańczycy, Syryjczycy i Hindusi. Wyraził nadzieję, że "wszystko pójdzie gładko".
- Będziemy starali się wyjaśniać innym, że jedynie pomagamy ludziom. Na statku nie ma nic prócz ryżu, oleju, pomidorów i mąki, to wszystko, co mamy. Nie mamy broni - zapewnił inżynier z Libii, który również weźmie udział w ekspedycji.
Izrael twierdzi, że utrzymanie blokady Strefy Gazy jest konieczne, by powstrzymać przewóz broni i sprzętu, który mógłby zostać wykorzystany przez rządzących Gazą radykałów z Hamasu. Nie wiadomo jednak, jak zareaguje strzegąca wybrzeże izraelska marynarka wojenna i komandosi.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: U.S.Navy