Ambasador Unii Europejskiej w Sudanie Aidan O'Hara został w poniedziałek zaatakowany we własnej rezydencji w Chartumie - poinformował szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. Co najmniej 185 osób poniosło śmierć na skutek trwających w Sudanie walk.
"Kilka godzin temu ambasador UE w Sudanie został napadnięty w swojej rezydencji” – napisał Borrell na Twitterze.
"Stanowi to rażące naruszenie Konwencji Wiedeńskiej. Bezpieczeństwo pomieszczeń i personelu dyplomatycznego jest podstawowym obowiązkiem władz sudańskich i obowiązkiem wynikającym z prawa międzynarodowego" – podkreślił Borrell, nie podając bliższych szczegółów tego zdarzenia.
Jak pisze agencja AFP, Nabila Massrali, rzeczniczka Komisji Europejskiej ds. polityki zagranicznej poinformowała, że unijnemu ambasadorowi nic się nie stało.
Biały Dom: wzywamy do natychmiastowego rozejmu
Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby powiedział, że USA są w kontakcie z obiema stronami walk w Sudanie i wzywają ich do natychmiastowego zawieszenia broni. Zapowiedział też, że nie planuje ewakuacji obywateli USA z Sudanu, zaś wszyscy przebywający tam amerykańscy dyplomaci są bezpieczni.
Przestrzegł pozostających w Chartumie Amerykanów, żeby z najwyższą powagą potraktowali sytuację i schronili się w bezpiecznym miejscu. Dodał przy tym, że administracja nie planuje ewakuacji Amerykanów z Sudanu z uwagi na niepewną sytuację bezpieczeństwa i zamknięte lotnisko w stolicy tego kraju Chartumie.
Pytany o doniesienia o ostrzelaniu opancerzonego samochodu należącego do amerykańskiej ambasady, rzecznik nie mógł potwierdzić ani zaprzeczyć tym informacjom, ale dodał, że wszyscy amerykańscy dyplomaci są bezpieczni i chronią się.
Krwawe walki w Sudanie
Co najmniej 185 osób zginęło w wyniku walk, które toczą się od soboty w Sudanie - poinformował wysłannik Unii Europejskiej, cytowany w poniedziałek przez agencję Reutera. Obie strony konfliktu, który rozgorzał w sobotę w Sudanie, utrzymywały w poniedziałek, że osiągnęły przewagę.
W stolicy kraju - Chartumie, odcięto zasilanie elektryczne, nie funkcjonują wodociągi, nie działają szpitale. Wysłannik ONZ do Sudanu Volker Perthes oświadczył, że obie strony nie wykazały żadnych oznak chęci do negocjacji - podał Reuters.
- Obydwie walczące strony nie wykazują oznak dążenia do mediacji w celu powstrzymania walk - powiedział Perthes, szef ONZ-owskiej misji zajmującej się pomocą Sudanowi (UNITAMS) w przekazie wideo z Chartumu.
Walki w stolicy Sudanu, Chartumie
Nie jest jasne, kto sprawuje władzę w kraju. Armia podlega wojskowemu rządowi Sudanu, na czele którego stoi generał Abdel Fattah Al-Burhan, natomiast Siły Szybkiego Wsparcia - jego zastępcy, generałowi Mohammadowi Hamdanowi Dagalo.
W ramach proponowanych przez rząd zmian RSF miały zostać wcielone do regularnych sił zbrojnych, ale generałowie nie mogli zgodzić się, co do terminu, w jakim ma to nastąpić, a polityczny spór przerodził się w starcia zbrojne.
W poniedziałek nie było żadnych oznak, że któraś ze stron jest skłonna do wycofania się. Armia Sudanu jest liczebniejsza i dysponuje siłami powietrznymi, RSF ma oddziały dobrze rozmieszczone w dzielnicach Chartumu i innych miast, co nie daje żadnej ze stron przewagi, mogącej doprowadzić do szybkiego zwycięstwa - oceniła agencja Reutera.
Źródło: PAP