Wyszedł z domu szukać pomocy. Gdy trafił go snajper, jego żona zmarła z głodu

Źródło:
BBC

85-letni obywatel Wielkiej Brytanii został trzykrotnie trafiony przez snajperów, kiedy szukał pomocy w stolicy ogarniętego walkami Sudanu. Gdy mężczyzna nie wrócił z zapasami, jego niepełnosprawna żona zmarła z głodu - informuje lokalny oddział BBC, z którym skontaktowała się rodzina małżeństwa.

O sprawie dwojga brytyjskich obywateli w piątek poinformowało BBC News Arabic, z którymi rozmawiała wnuczka małżeństwa o imieniu Azhaar. 85-letni Abdalla Sholgami mieszkał ze swoją 80-letnią żoną Alaweyą Rishwan w stolicy Sudanu, Chartumie. Gdy w połowie kwietnia w Sudanie wybuchły krwawe walki między armią rządową a paramilitarnymi Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF), para miała kilkukrotnie kontaktować się z brytyjską ambasadą, której budynek znajdował się "maksymalnie cztery kroki" od ich domu.

Małżeństwo prosiło o pomoc, jednak według Azhaar jej dziadkom nie zaoferowano żadnego wsparcia. Nie zaproponowano pomocy nawet w podróży na lotnisko, z którego odbywała się ewakuacja, choć personel ambasady Wielkiej Brytanii został w tym czasie ewakuowany przez wojsko.

CHAOS W SUDANIE - CO TRZEBA WIEDZIEĆ

85-latek postrzelony, 80-latka zmarła z głodu

Zamiast tego Abdalla Sholgami i Alaweya Rishwana usłyszeli, by sami udali się na lotnisko oddalone 40 km od stolicy. BBC zauważa, że taka wyprawa oznaczałaby pokonanie dużego dystansu, w tym przedostanie się przez strefę trwających walk. W związku z tym małżeństwo nie podjęło próby samodzielnego udania się na lotnisko. Pozostali w domu, jednak bez dostępu do wody i jedzenia musieli w końcu zacząć szukać pomocy.

85-latek zdecydował się w końcu wyjść z domu w poszukiwaniu zaopatrzenia. Niedługo później został trzykrotnie postrzelony przez snajperów - w rękę, klatkę piersiową oraz plecy. Mężczyznę zdołał uratować jego syn, który jest lekarzem i również mieszka w Chartumie. Ponieważ nie działały okoliczne szpitale, musiał on sam zoperować swojego ojca bez dostępu do znieczulenia. Abdalla Sholgami przeżył, jednak nikt nie był w stanie wrócić do jego niepełnosprawnej żony, która została w domu otoczonym przez snajperów. Według BBC kobieta kilka dni później została znaleziona w swoim domu martwa przez pracownika pobliskiej tureckiej ambasady.

MSZ: skrajnie smutny przypadek

Rodzina małżeństwa nie może pogodzić się z brakiem jakiejkolwiek pomocy ze strony brytyjskiej ambasady. - To, co przydarzyło się moim dziadkom, było zbrodnią przeciwko ludzkości, nie tylko ze strony RSF (sił paramilitarnych - red.), armii Sudanu, ale także ze strony brytyjskiej ambasady. Tylko oni mogli zapobiec tej sytuacji - stwierdziła Azhaar. Jej 85-letni dziadek zdołał odzyskać zdrowie w dostatecznym stopniu, by uciec do Egiptu, gdzie poddawany jest dalszemu leczeniu.

Do sprawy odniosło się brytyjskie MSZ. Przekazało, że przypadek małżeństwa jest "skrajnie smutny", ale "nasze zdolności do zapewniania pomocy konsularnej są szeroko ograniczone i nie możemy zapewniać osobistego wsparcia w Sudanie".

ZOBACZ TEŻ: "Na każdym rogu ktoś znika". W ciągu miesiąca zaginęły już setki osób

Autorka/Autor:pb//mm

Źródło: BBC