Czesi wstrząśnięci po strzelaninie. Policja szuka motywu sprawcy

Źródło:
PAP, Reuters

Po strzelaninie na Uniwersytecie Karola w Pradze, w której zginęło kilkanaście osób, a 25 zostało rannych ogłoszono dzień żałoby narodowej w Czechach. - Czesi są wstrząśnięci tą tragedią - przekazała stacja BBC. Policja pracuje nad odnalezieniem motywu masowej strzelaniny. Sprawcą był 24-letni obywatel Czech i student uczelni.

Czeska policja wciąż poszukuje motywu największej masowej strzelaniny w historii kraju, podczas której w czwartek student otworzył ogień na Uniwersytecie Karola w Pradze. Czesi są wstrząśnięci tą tragedią - przekazała w piątek brytyjska stacja BBC.

Policja podała wcześniej, że w strzelaninie zginęło 15 osób, w tym zabójca.

Policja poinformowała, że sprawca zbrodni to 24-letni student uniwersytetu, który nie był wcześniej karany. Jak dodano, znaleziono u niego "ogromny arsenał broni i amunicji". Lokalne media powiadomiły, że zamachowiec to obywatel Czech David K.

Czytaj też: Strzały na uniwersytecie w Pradze. Sprawca miał wcześniej zabić ojca

Dzień żałoby narodowej w Czechach

Prezydent Czech Petr Pavel zaapelował o jedność społeczeństwa i powiedział, że zabójstwa nie powinny być wykorzystywane do ataków politycznych lub szerzenia dezinformacji. Wśród ofiar śmiertelnych, których nazwiska nie zostały jeszcze ujawnione, jest ojciec zamachowca.

Po strzelaninie na Uniwersytecie Karola w Pradze rząd ogłosił żałobę narodową na dzień 23 grudnia. Flagi na budynkach rządowych mają zostać opuszczone do połowy masztu, a w południe ofiary mają zostać uczczone minutą ciszy. W świątyniach mają bić dzwony.

W nadzwyczajnym posiedzeniu rządu w czwartek wieczorem wziął udział prezydent Czech Petr Pavel, który wrócił do Pragi z oficjalnej wizyty w Paryżu. Po posiedzeniu prezydent zaapelował do polityków, mediów i obywateli, aby nie wykorzystywali zdarzenia do celów politycznych, atakowania policji lub szerzenia dezinformacji. Jego zdaniem Czechy potrzebują spokoju, który pozwoli wyjaśnić każdy szczegół tragicznego wydarzenia.

Policja otrzymała zgłoszenie o zamiarze samobójstwa

Tuż przed strzelaniną policja otrzymała zgłoszenie, że podejrzany prawdopodobnie zmierza do Pragi z pobliskiego miasta z zamiarem popełnienia samobójstwa. Funkcjonariusze ewakuowali budynek wydziału sztuki, którego studentem był napastnik. Spodziewano się, że napastnik weźmie tam udział w wykładzie, jednak w późniejszym czasie policjanci zostali wezwani do głównego budynku wydziału filozofii, gdzie doszło do jego ataku.

Zamachowiec, który według policji został "wyeliminowany", prawdopodobnie zabił wcześniej swojego ojca. Policja powiadomiła, że dysponuje niepotwierdzonymi informacjami pochodzącymi z konta w mediach społecznościowych, sugerującymi, jakoby atak był inspirowany podobnym incydentem w Rosji. Nie podano dalszych szczegółów.

Czescy funkcjonariusze poinformowali, że napastnik jest również podejrzany o zabicie młodego mężczyzny i jego dwumiesięcznej córki, którzy zostali znalezieni martwi w lesie na obrzeżach Pragi 15 grudnia.

Strzelanina w Pradze

Strzelanina rozpoczęła się około godz. 15 w czwartek w budynku Wydziału Filozofii Uniwersytetu Karola przy placu Jana Palacha w centrum czeskiej stolicy.

Sprawca otworzył ogień na korytarzach i w salach wykładowych budynku. Pracownicy i studenci używali mebli do barykadowania się w salach.

Dramatyczny materiał filmowy, udostępniony w mediach społecznościowych, pokazuje ludzi zwisających z zewnętrznej półki budynku przed skokiem na inną część dachu kilka metrów poniżej. Słychać również strzały.

Na innym filmie widać przerażone tłumy uciekające z historycznego mostu Karola - głównej atrakcji turystycznej miasta.

Zobacz też: Dramatyczne nagranie z Czech. Ludzie ukrywali się na gzymsie budynku

Przy strzelcu znaleziono kilka sztuk broni

Reporter TVN24 Jan Piotrowski w piątek po godzinie 7 przekazał, że na miejscu nadal są policjanci i trwa przeszukanie budynku, w którym doszło do strzelaniny.

- Policja dostała sygnał, że David K., były student wydziału historii, a obecny student wydziału sztuki Uniwersytetu Karola w Pradze, jedzie do Pragi na wykład, że około godziny 14 chce odebrać sobie życie. Dostali też informację, że jest uzbrojony i może być niebezpieczny. Wtedy policja skierowała swoje siły na wydział sztuki, ale okazało się, że student ogień otworzył na wydziale filozofii - relacjonował reporter TVN24 Jan Piotrowski.

- Przy strzelcu znaleziono nie tylko kilka sztuk broni i mnóstwo amunicji, ale także materiały wybuchowe. W związku z tym było podejrzenie, że może być umieszczona bomba i budynek należy przeszukać - mówił reporter. Dodał, że 24-latek miał pozwolenie na broń.

"Wchodził do każdej sali, aby sprawdzić, czy są tam ludzie, aby ich zastrzelić"

Wewnątrz budynku student Jakob Weizman użył krzeseł i biurek, aby zabarykadować drzwi do sali, w której przebywał wraz z wykładowcą, gdy rozpoczęła się strzelanina. Weizman powiedział, że słyszał, jak ktoś próbuje otworzyć drzwi. - Wchodził do każdej sali, aby sprawdzić, czy są tam ludzie, aby ich zastrzelić - relacjonował student w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Guardian".

Ostatecznie Weizman i wykładowca zostali ewakuowani przez policję. - Kiedy wychodziliśmy, w całym wydziale była tylko krew - dodał młody mężczyzna.

Amerykańska turystka Hannah Mallicoat powiedziała BBC, że ona i jej rodzina znajdowali się podczas ataku na placu Jana Palacha. - Tłum ludzi przechodził przez ulicę, gdy padł pierwszy strzał. Myślałam, że to coś w rodzaju petardy lub odgłosu (dobiegającego z) samochodu, dopóki nie usłyszałam drugiego strzału. Ludzie zaczęli uciekać - opowiadała Amerykanka.

Zobacz też: "Krzyki, krew na schodach, nosze". Świadkowie opowiadają o tragedii na Uniwersytecie Karola

Turysta schronił się w metrze. "Wszyscy biegli i szukali schronienia"

Joe Hyland, 18-latek z Wielkiej Brytanii, przyznał w rozmowie z BBC, że usłyszał cztery strzały. - Wszyscy biegli i szukali schronienia. Mam chore kolano, poruszam się o kuli, więc kuśtykałem tak szybko, jak to możliwe - powiadomił Hyland, który był w Pradze na swoich pierwszych wakacjach z przyjaciółmi. - Dotarliśmy do metra i poszliśmy tam, ponieważ myśleliśmy, że tak będzie najbezpieczniej - przyznał.

Autorka/Autor:ek//mrz

Źródło: PAP, Reuters