Ukraińskie media informują o skandalu, który może wybuchnąć w związku z polskim samochodem, widniejącym na wideo ze strzelaniny w Mukaczewie. "Polscy wolontariusze podejrzewają, że jeden z samochodów, którym żołnierze Prawego Sektora przyjechali do Mukaczewa, może być ich wsparciem dla batalionów ochotniczych, przeznaczonym do prowadzenia działań wojennych w Donbasie" - napisał portal svodka.net. "Jeśli podejrzenia się potwierdzą, konsekwencje mogą być nieprzewidywalne, a Prawy Sektor będzie musiał zapomnieć o jakiejkolwiek pomocy z Polski" - komentował ukraiński dziennikarz i bloger Ołeksandr Poddubny.
Chodzi o samochód z rejestracją GKS. Auto pochodzi z Kościerzyny w województwie pomorskim.
"Właśnie takie samochody były dostarczane żołnierzom ukraińskim w Donbasie przez polskich wolontariuszy. Auta są wyposażone w specjalny uchwyt do mocowania karabinów maszynowych. Taki karabin został zainstalowany na jeepie, którym do Mukaczewa przyjechali ochotnicy batalionu Prawy Sektor" - napisał portal svodka.net.
I podkreślił: "Teraz polscy wolontariusze sprawdzają numery rejestracyjne terenówki i nie ukrywają, że jeśli ich podejrzenia się potwierdzą, jeśli samochód Prawego Sektora będzie jednym z tych, które miały być wysłane do Donbasu, będą tym oburzeni".
"Konsekwencje nieprzewidywalne"
"Jeśli się potwierdzi, że jest to jeden z samochodów, który Polacy przekazali Prawemu Sektorowi w ramach wsparcia dla ukraińskich batalionów ochotniczych i przeznaczonych wyłącznie do prowadzenia działań wojennych w Donbasie, konsekwencje będą nieprzewidywalne. Oczywiste jest, że w tym przypadku Prawy Sektor będzie musiał zapomnieć o jakiejkolwiek pomocy z Polski (a w rezultacie prawdopodobnie także z innych krajów)"- napisał ukraiński dziennikarz i bloger Ołeksandr Poddubny, cytowany przez ukraińskie portale.
Terenówka na złom
Dziennikarz Radia Gdańsk ustalił, że odnaleziony w Mukaczewie samochód należał do prywatnego przedsiębiorcy z Kościerzyny. O tym, że jego auto jest wykorzystywane w walkach na Ukrainie, dowiedział się od reportera tej stacji.
"Był tym faktem zaskoczony. Mężczyzna powiedział, że przez 16 lat woził nim betonowe elementy i kamienie. W końcu postanowił oddać terenówkę na złom z powodu skorodowanej karoserii. Znalazł się jednak kupiec, który za 1500 złotych kupił samochód. W umowie kupna-sprzedaży jest zapis, że pojazd jest uszkodzony i nadaje się do kapitalnego remontu" - informuje na portalu Radio Gdańsk.
Stacja podała, że sprawę bada Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ustala, w jaki sposób auto znalazło się na Ukrainie. Funkcjonariusze przyjechali do przedsiębiorcy z Kościerzyny i sprawdzili umowę kupna-sprzedaży. Mężczyzna zawarł ją w październiku ubiegłego roku z mieszkanką wioski nieopodal Stężycy.
"Wszystko wskazuje na to, że kobieta nie przerejestrowała terenówki. Jakie były dalsze losy auta, na razie nie wiadomo. Tylko w tym roku ujawniono już kilka samochodów z polskimi tablicami rejestracyjnymi, które brały udział w walkach w Donbasie. Pojazdy pochodziły m.in. z Dolnego Śląska i Wielkopolski" - informuje Radio Gdańsk.
Auto skradzione w Czechach
Ukraińska sekcja rozgłośni Deutsche Welle podała tymczasem, że na wideo ze strzelaniny widnieje także inny samochód - z czeską tablicą rejestracyjną.
Stacja, powołując się na policję, potwierdziła, że auto zostało skradzione w Czechach.
"Czeska policja próbuje odzyskać samochód skradziony w maju. Auto zostało zarejestrowane na wideo w pobliżu klubu sportowego Antares, należącego do Mychajła Łania. Nie sposób jednak ustalić, kto skradzionym samochodem przyjechał: ochotnicy Prawego Sektora czy któryś z gości lub członków klubu" - informowała ukraińska agencja Liga.
Wyrwali się z okrążenia
Konflikt z Prawym Sektorem w Mukaczewie w obwodzie zakarpackim wybuchł 11 lipca, kiedy ok. 20 uzbrojonych członków batalionu zaatakowało kompleks sportowy Mychajła Łania, byłego deputowanego Partii Regionów obalonego prezydenta Wiktora Janukowycza.
Łanio jest obwiniany o kierowanie mafią papierosową. Prawy Sektor utrzymuje, że "wezwał ich na rozmowę, bo był niezadowolony z ich patroli, ustawianych przy urzędach celnych".
Gdy na miejsce konfliktu przybyła milicja, bojownicy Prawego Sektora otworzyli ogień. W starciach zginęło co najmniej dwóch członków batalionu i jeden cywil. Ok. 14 osób, w tym milicjanci, zostało rannych. Kilku ochotników batalionu, na których urządzono obławę, wyrwało się z okrążenia. Dwóch z nich zostało zatrzymanych. Prawy Sektor informował, że "dobrowolnie złożyli broń".
Poseł do parlamentu ukraińskiego i były dziennikarz śledczy Mustafa Najem oświadczył, że Prawy Sektor i ludzie Mychajła Łania walczą o kontrolę nad przemytem papierosów.
Wydarzenia w Mukaczewie bada specjalna komisja powołana w parlamencie ukraińskim.
Autor: tas//plw / Źródło: svodka.net, dw.com, liga.net, radiogdansk.pl
Źródło zdjęcia głównego: MSW Ukrainy