Alexandra Saieh powiedziała o tym, jak jej organizacja działa w Strefie Gazy. - Save the Children jest w Gazie od dziesięcioleci, obecnie jest tam 200 osób z personelu. To, co w tej chwili mogą zrobić, nie jest nawet zbliżone do tego, co jest potrzebne - przekazała. Jak dodała, te osoby "pracują 24 godziny na dobę, żeby zrobić, co tylko mogą dla dzieci w Gazie".
- Staramy się wspierać dzieci, które cierpią z powodu niedożywienia, a także matki, które są niedożywione. Mamy w tej chwili zasoby na cztery tygodnie - powiedziała.
Saieh opisała, że organizacja zajmuje się nie tylko leczeniem niedożywionych dzieci, ale też gwarantuje tymczasowe miejsca edukacji, w których najmłodsi mogą wypocząć. - To, co możemy robić, to tylko kropla w morzu - zauważyła.
Jak zauważyła, personel Save the Children, "tak jak reszta ludności, odczuwa konsekwencje tego, co się dzieje" w atakowanej przez Izrael Gazie. Pracownicy organizacji też cierpią głód.
Cała klinika ucichła
Przedstawicielka Save the Children podkreśliła, że "sytuacja dzieci pogarsza się".
- Koleżanka mówiła mi parę dni temu, że prowadzili klinikę, gdzie matki oraz dzieci uzyskują wsparcie. Cała ta klinika była ostatnio absolutnie cicha. Dlaczego? Dlatego, że każda osoba w tej klinice była zbyt chora, zbyt słaba, żeby wydawać jakikolwiek dźwięk, żeby płakać - relacjonowała.
"Dla wielu dzieci jest już za późno"
- Obrazki wychodzonych dzieci w Gazie to nie jest coś, co wydarzyło się z dnia na dzień. Jest to efekt 21 miesięcy systematycznego pozbawiania mieszkańców Gazy żywności, wsparcia medycznego, dostępu do czystej wody. Jest to rezultat polityki zagładzania - zauważyła.
Saieh, pytana o czekające na wjazd do Gazy ciężarówki z pomocą humanitarną, powiedziała, że "dla wielu dzieci jest za późno, przekroczyły punkt bez powrotu". - Ale jest wiele innych osób, które wciąż można ocalić - dodała.
- Przynajmniej 600 ciężarówek komercyjnych i z pomocą humanitarną musi wjechać każdego dnia do Gazy. Musi to być przewidywalne, długofalowe. To będzie mogło stworzyć takie warunki, w których będzie można wracać do stanu w miarę normalnego - oceniła.
Problemy organizacji pomocowych
Przedstawicielka Save the Children podkreśliła także, że wsparcie medyczne w klinikach nie rozwiązuje problemu głodu wśród dzieci.
- Nawet jeżeli zostanie zapewnione wsparcie medyczne w samej klinice, to gdy dzieci wracają do namiotów (w których tymczasowo mieszkają - red.), ich sytuacja wcale się nie poprawia. To są dzieci, które nie jedzą każdego dnia. Bez dodatkowej żywności nie będziemy w stanie skutecznie tych dzieci leczyć - wskazała.
Alexandra Saieh przekazała, że niesienie skutecznej pomocy utrudniają: brak zapewnionego bezpieczeństwa, stałe przesiedlenia ludności w związku z nakazami Izraela i brak mechanizmu pomocowego ONZ.
- Ludzie, którzy to widzą, muszą głośno o tym mówić. Muszą głośno prosić swoje rządy, by zrobiły więcej - zaapelowała.
Autorka/Autor: kkop/lulu
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Reuters