Steinbach: Nie tylko działacze BdV mieli brunatną przeszłość


Najnowsze opracowanie na temat uwikłania założycieli niemieckiego Związku Wypędzonych w reżim nazistowski wiele wyjaśnia, ale BdV to nie jedyna organizacja, obciążona brunatną przeszłością - oceniła w Berlinie szefowa Związku Erika Steinbach.

Wzięła ona udział w dyskusji na temat publikacji naukowców z Instytutu Historii Współczesnej (IfZ) w Monachium pt. "Działacze z przeszłością". Z ich badań wynika, że ogromna większość z 13 członków pierwszego prezydium BdV było uwikłanych bądź popierało reżim nazistowski, ośmiu spośród nich należało do NSDAP.

"Nie mogli rozpłynąć się w powietrzu"

Zdaniem Steinbach, opracowanie "wiele wyjaśniło". - Mgła została rozwiana. Muszę jednak dodać, że w debatach i żądaniach rozliczeń zawsze koncentrowano się na BdV. Nikt nie pytał, jak bardzo obciążony (uwikłaniem w nazizm) był Czerwony Krzyż czy związki sportowe. To nigdy nikogo nie interesowało - powiedziała.

Dodała, że oczekiwałaby od innych organizacji takich rozliczeń, na jakie zdecydował się Związek Wypędzonych, powierzając historykom badania. Jak wskazała, 8 mln członków NSDAP nie mogło po wojnie "rozpłynąć się w powietrzu", niektórzy zasiadali w parlamentach federalnym i regionalnych czy pełnili ważne stanowiska w administracji. Zdaniem Steinbach, interesujące byłoby zbadanie, w jaki sposób tak obciążeni nazistowską przeszłością ludzie zdołali przyczynić się po wojnie do rozwoju demokratycznych Niemiec.

"Powinni przestać się stylizować" Steinbach skrytykował polityk niemieckiej socjaldemokracji i wiceprzewodniczący Bundestagu Wolfgang Thierse. - O przeszłość BdV pytano, bo organizacja ta odrywała szczególną rolę w historii RFN - powiedział.

Zdaniem polityka, opracowanie IfZ obala "fikcję" wokół Związku Wypędzonych. - Przeczy twierdzeniu pani Steinbach sprzed pewnego czasu, że w BdV było więcej członków ruchu oporu niż nazistów. Opracowanie pokazuje, że we władzach BdV był znaczny większy odsetek osób w większym czy mniejszym stopniu obciążonych uwikłaniem w nazizm, niż w całym społeczeństwie - powiedział Thierse. Wyraził nadzieję, że wnioski historyków wywołają "wstrząs" w obecnym prezydium Związku Wypędzonych.

- BdV powinien wreszcie przestać stylizować się na organizację skupiającą wyłącznie ofiary (wysiedleń-red.) - podkreślił polityk.

Jego zdaniem, brunatna przeszłość założycieli tej organizacji zostanie krytycznie ukazana na przyszłej wystawie Fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie, która tworzy w Berlinie centrum dla upamiętnienia wypędzeń. Także historyk Michael Schwartz, który kierował pracami nad publikacją, powiedział, że życzyłby sobie większej empatii wypędzonych wobec innych grup ofiar. - Prawdopodobnie z wyjątkiem ofiar Holokaustu wiele grup, uznawanych za ofiary (wojny) nie było tylko ofiarami - powiedział. Według opracowania tylko dwóch z 13 członków pierwszego zarządu BdV okazywało wyraźny dystans wobec reżimu narodowosocjalistycznego albo konsekwentnie zachowywało wobec niego konsekwentnie wrogą postawę. Byli to: socjaldemokratyczny polityk, Niemiec sudecki i pierwszy szef BdV Wenzel Jaksch oraz polityk CDU, a potem skrajnie prawicowej Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD) - Linus Kather. Głęboko uwikłani w narodowy socjalizm byli - według Schwartza - dwaj działacze BdV: Alfred Gille, który był gebietskomisarzem na Ukrainie i brał udział w brutalnej walce z partyzantami w Nowogródku na Białorusi, oraz najprawdopodobniej powojenny polityk Erich Schellhaus, bo służył w pułku Wehrmachtu, który uczestniczył w dokonanej przez SS masakrze żydowskich mieszkańców Białegostoku oraz walce z partyzantami na Białorusi.

Autor: MAC//bgr / Źródło: PAP