Kandydaci na wiceprezydentów Stanów Zjednoczonych, którzy zmierzyli się we wtorkowy wieczór w wyborczej debacie, w pewnym momencie zaczęli się kłócić o prawo aborcyjne w USA. Mike Pence startujący na stanowisko wraz z Donaldem Trumpem to gubernator Indiany, który w opinii liberalnych komentatorów chciałby stworzyć "upokarzające kobiety prawo".
Choć w telewizyjnym studiu CNN Tim Kaine i Mike Pence rozmawiali głównie o polityce zagranicznej lub obrzucali inwektywami Donalda Trumpa i Hillary Clinton, w pewnym momencie pochylili się też nad prawami kobiet w USA.
"Ufać kobietom"
Atakującym w tym punkcie debaty był kandydat demokratów. Kaine zadał Pence’owi pytanie o to, "dlaczego Donald Trump nie ufa kobietom w dokonywaniu wyborów dotyczących ciąży".
Odniósł się w ten sposób do stwierdzenia miliardera o potrzebie "ukarania w jakiś sposób" kobiet, które zdecydują się na aborcję. Mówił o tym w marcu tego roku.
- Dlaczego Trump nie pozwala decydować samym kobietom? Powinniśmy żyć, rozmawiając uczciwie i publicznie o moralnych dylematach, ale w kwestiach fundamentalnych ufać kobietom w podejmowaniu indywidualnych decyzji - mówił Kaine.
Tłumaczył, że on i Hillary Clinton "wspierają konstytucyjne prawo amerykańskich kobiet do decydowania w sprawie ciąży w oparciu o ich własne sumienie" i nie uważają, że powinno się je za to karać.
Pence bronił Trumpa stwierdzając, że "połowa z tego, co Kaine mówi to całkowite kłamstwo", rzekomych różnic jednak nie wskazał. Równocześnie potwierdził, że wraz z Trumpem będzie dążył do uchylenia prawa zabraniającego kobietom aborcji, choć podobno już bez ich karania.
"Potworne stanowisko"
Mike Pence jest tą osobą, którą należy poddawać takim konfrontacjom jak najczęściej - skomentował ten fragment debaty The Huffington Post. Pence jest urzędującym gubernatorem Indiany mającej jedno z najbardziej restrykcyjnych praw antyaborcyjnych w USA.
Jeszcze jako kongresmen Pence lobbował za wprowadzeniem prawa, które wymagałoby od lekarza opisania przy kobiecie na podstawie ultrasonografu tego, jak wygląda płód, którego nie będzie w stanie lub nie chce utrzymać, i który zostanie usunięty. Jako gubernator poszedł dalej. Podpisał się pod prawem zakazującym całkowicie aborcji i równocześnie nakazującym lekarzom przekazywania kobietom szczątków płodu tuż po poronieniu.
W odpowiedzi na to, kobiety z całej Indiany w ramach protestu zaczęły wydzwaniać do jego biura i informować o tym, jak przebiega ich okres. Tygodnie takiej kampanii odniosły sukces. W końcu, w czerwcu, Sąd Federalny uznał prawo za niekonstytucyjne. Nie weszło ono w życie.
Wystąpienie Pence'a i argumenty dot. kwestii aborcji, we wtorek zostały za oceanem zacytowane nie tylko przez największe tytuły prasowe i portale informacyjne, ale również magazyny kobiece.
"Cosmopolitan" napisał tuż po debacie, że Pence, "który jest już znany kobietom w USA, potwierdził swoje potworne stanowisko w kwestii praw kobiet". Powinny one to potraktować jako "przypomnienie", by nie głosować na Donalda Trumpa w wyborach 8 listopada - zaznaczyła gazeta.
Komentatorzy w USA są zgodni, że wtorkowa debata w jeszcze większym stopniu utrudni republikańskiemu tandemowi poszerzenie bazy elektoratu przed wyborami.
Autor: adso / Źródło: Huffington Post, Cosmopilitan, CNN, PAP