Ekipa prezydenta USA Donalda Trumpa wykorzystywała resort dyplomacji do prowadzenia polityki wewnętrznej kraju - powiedziało dwoje kluczowych dyplomatów przed komisją Izby Reprezentantów. Treść zeznań świadków przesłuchiwanych za zamkniętymi drzwiami została ujawniona w poniedziałek.
Przesłuchania prowadzą trzy komisje Izby Reprezentantów: spraw zagranicznych, wywiadu oraz nadzoru. Do tej pory wszystkie odbywały się za zamkniętymi drzwiami. W poniedziałek po raz pierwszy ujawniono ich transkrypty.
Treść zeznań ukazuje zaniepokojenie amerykańskich dyplomatów naciskami, jakie ludzie Trumpa mieli wywierać na władze Ukrainy, domagając się wszczęcia śledztwa w sprawie byłego wiceprezydenta Joe Bidena i jego syna Huntera - politycznych rywali republikańskiego prezydenta.
Zeznania byłej ambasador
Marie Yovanovitch, którą Donald Trump w maju mianował ambasadorką na Ukrainie, powiedziała komisji Izby Reprezentantów, że była atakowana przez konserwatywne media oraz bliskich współpracowników prezydenta, którzy kwestionowali jej lojalność wobec głowy państwa. Wśród zaciekłych krytyków dyplomatki byli między innymi prywatny prawnik Donalda Trumpa Rudy Guliani oraz syn prezydenta, Donald Trump Jr, którzy publikowali niekorzystne dla niej wpisy w mediach społecznościowych.
Jak wyznała Yovanovitch, "była zszokowana", gdy dowiedziała się, że ludzie prezydenta próbują zniszczyć jej reputację. - Gdy syn prezydenta mówi: musimy pozbyć się tych klaunów, czy jakkolwiek się do mnie odnosił, trudno być w takiej sytuacji wiarygodnym ambasadorem - przyznała.
Ambasador powiedziała, że o zaangażowaniu Giulianiego - byłego burmistrza Nowego Jorku - w sprawy Ukrainy dowiedziała się po raz pierwszy pod koniec 2018 roku. Jak dodała, została wówczas powiadomiona przez ukraińskich urzędników o korespondencji Giulianiego z ukraińskim prokuratorem generalnym.
"Powiedział: musisz iść na całość albo wracać do domu"
Opisała także, jak Gordon Sondland, ambasador USA przy Unii Europejskiej, miał doradzić jej, by w celu ratowania swojego stanowiska wyraziła swoje poparcie dla Trumpa za pośrednictwem Twittera. - Powiedział: musisz iść na całość albo wracać do domu. Musisz, wiesz, tweetować, że popierasz prezydenta - relacjonowała rozmowę z dyplomatą.
Kilku świadków zeznało, że Sondland, główny donator Trumpa, odegrał istotną rolę w polityce zagranicznej Waszyngtonu wobec Ukrainy, mimo że kraj ten nie jest częścią Unii Europejskiej. Sondland także złożył zeznania przed Kongresem.
11 października Yovanovitch zeznała, że czuła się zagrożona, gdy Trump mówił podczas rozmowy telefonicznej z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, że dyplomatka będzie musiała "przejść przez pewne rzeczy". - Nie wiedziałam, co to znaczy. Byłam bardzo zaniepokojona. Wciąż jestem - wyznała.
Jak dodała, była też zdumiona, że Trump wspomniał o niej w rozmowie, a zarazem wstrząśnięta tym, że prezydent w ogóle mówił "w ten sposób" o amerykańskim ambasadorze do przywódcy obcego państwa.
"To nie jest dobre dla utrzymania integralności naszych spraw zagranicznych"
Z kolei Michael McKinley, były doradca sekretarza stanu Mike'a Pompeo, zeznał w Izbie, że postanowił zrezygnować ze stanowiska po tym, jak departament stanu postanowił o tym, by nie stawać w obronie ambasador Yovanovitch atakowanej przez Trumpa i jego politycznych sprzymierzeńców.
McKinley miał także wyrazić obawy o coś, co jego zdaniem wydawało się być "wykorzystywaniem naszych dyplomatów do realizacji celów wewnętrznych". - Wydaje mi się, że to nie jest dobre dla utrzymania integralności naszych spraw zagranicznych. Jesteśmy po to, by chronić bezpartyjności poza granicami - dodał.
Trump odrzuca oskarżenia
Prezydent USA odrzucił wszelkie oskarżenia w tej sprawie. Utrzymuje, że stał się celem ataków demokratów po swoim nieoczekiwanym zwycięstwie wyborczym w 2016 roku.
Prezydent od wielu dni wzywa do ujawnienia tożsamości pracownika CIA, który 12 sierpnia przekazał swoim przełożonym raport na temat rozmowy Trumpa z Zełenskim. Prezydent i jego sojusznicy w Kongresie koncentrują się w swej strategii obrony przed impeachmentem na próbie przedstawienia sygnalisty jako zwolennika demokratów, którego motywacja wynika z niechęci do republikańskiego prezydenta.
Jak komentują media, pomysł obozu Trumpa na ujawnienie tożsamości sygnalisty jest niezgodny z praktyką i mija się celem, ponieważ każdy kolejny świadek, który był przesłuchiwany w ramach śledztwa Kongresu, nie tylko potwierdził jego relację, ale dostarczył też dodatkowych informacji na temat prób wywierania presji na Kijów i prowadzenia polityki wobec Ukrainy alternatywnymi kanałami, przy wykorzystaniu koneksji osobistego prawnika Trumpa Rudy'ego Giulianiego.
Autor: momo,ft//now / Źródło: reuters, pap