Libijscy rebelianci donoszą, że kobiety-snajperzy z lewackiej kolumbijskiej partyzantki FARC dołączyły do najemników Muammara Kaddafiego - informuje "Washington Times".
Choć do tej pory nie schwytano w Libii ani jednej Kolumbijki, to rebelianci otrzymali informacje na ich temat od jeńców walczących dla Kaddafiego i od naocznych świadków w oblężonej od tygodni Misracie.
- Strzelają, żeby zabić - mówi Chalid, jeden z lekarzy pracujących w Misracie, opisując rany ludzi, których opatrywał - większość rannych została precyzyjnie trafiona w głowę, klatkę piersiową bądź w kark. Ślady wskazują na działalność wykwalifikowanych strzelców wyborowych.
100 mln dol. od Kaddafiego
Potwierdzenia, czy to snajperki z FARC zabijają w Misracie, nie ma, ale jedno jest pewne - od wielu lat terrorystyczne Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii utrzymywały kontakty z reżimem Kaddafiego. W komputerze zabitego w 2008 roku dowódcy FARC Raula Reyesa znaleziono m.in. list z 4 września 2000 roku, w którym prosił dyktatora Libii o pożyczkę w wysokości 100 milionów dolarów na zakup broni.
Jeszcze w tym miesiącu prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos powiedział, że jest "jasne, iż FARC wciąż ma powiązania z Kaddafim". - Libia nawet zaoferowała im 300 milionów. Ale nie wiemy, czy FARC rzeczywiście dostał pieniądze - stwierdził Santos w wywiadzie dla niemieckiego magazynu "Der Spiegel".
Zdaniem ekspertów FARC ma w swoich szeregach świetnie wyszkolone kobiety, potrafiące korzystać z nowoczesnej broni. Czy jednak walczą one na libijskich piaskach? Jednoznacznych dowodów nie ma.
Zagraniczny najemnicy
To nie pierwsze doniesienia o bojownikach z zagranicy walczących po stronie reżimu Kaddafiego. Rebelianci twierdzą, że schwytali już najemników z Algierii. Są też doniesienia, że władze Białorusi wysłały ponad 100 doradców wojskowych Kaddafiemu. Mówi się też o najemnikach z Czadu, Mali, Mauretanii, Nigru i Ukrainy. Według niektórych źródeł najemnicy mają otrzymywać nawet do tysiąca dolarów dziennie.
Większość rządów albo stanowczo zaprzeczało, że obywatele ich kraju pojechali walczyć za pieniądze dla Kaddafiego albo odmówiło komentarza na ten temat. Z kolei władze USA wyraziły wątpliwości, czy Kaddafi otrzymuje znaczącą pomoc z zagranicy.
Źródło: "Washington Times"