W dzień po zaprzysiężeniu Mahmuda Ahmadineżada na nowego-starego prezydenta Iranu w Teheranie znów było niespokojnie. W centrum stolicy zwolennicy przywódcy irańskiej opozycji Mir-Hosejna Musawiego, którzy - wymachując transparentami - wykrzykiwali "śmierć dyktatorowi".
Agencje nie informowały o tym, czy ktoś z "niepokornych" został aresztowany. Na miejscu demonstracji było kilkuset policjantów z oddziałów prewencyjnych.
Na placu Wanak, w samym sercu Teheranu, zebrały się w czwartek setki przeciwników Ahmadineżada. Według świadków, cytowanych przez agencję Reutera, demonstranci długo skandowali hasło "śmierć dyktatorowi!".
Tłum zebrał się w Teheranie w dzień po zaprzysiężeniu na drugą kadencję prezydencką Mahmuda Ahmadineżada. Wtedy również nie obyło się bez demonstracji. Policja rozpędziła jednak manifestantów, którzy zgromadzili się przed gmachem parlamentu w Teheranie. Aresztowano kilka osób.
- Widziałem kobietę, która została aresztowana przez policję za skandowanie haseł popierających Musawiego. Policja ją zabrała, a innym kazała zniknąć - relacjonował jeden ze świadków protestu, cytowany przez agencję AFP.
Protesty nie milkną
Do rozpędzenia protestujących policja użyła gazów łzawiących. W okolicy parlamentu zamknięto sklepy.Wewnątrz budynku nic nie zakłóciło jednak ceremonii prowadzonej przez przewodniczącego parlamentu Aliego Laridżaniego. W obecności duchownych i członków rządu Laridżani oznajmił, że wraz z zaprzysiężeniem Ahmadineżada "otworzył się zupełnie nowy rozdział w historii Iranu".
Na sali zabrakło przywódców opozycji i umiarkowanych deputowanych, którzy zbojkotowali uroczystość. Uważają oni, że wybory prezydenckie z 12 czerwca zostały sfałszowane.
Źródło: PAP, Reuters, Huffington Post, tvn24.pl