W słowackiej Żylinie został zatrzymany mężczyzna, który groził, że zrobi "to, co się stało w Pradze", gdzie jeden ze studentów w ostatni czwartek otworzył ogień na uczelni zabijając 14 osób - poinformowała lokalna policja. Portal BBC opisuje także serię incydentów w Czechach, do jakich doszło po tragicznych wydarzeniach na uniwersytecie w stolicy kraju.
Słowacka policja przekazała w niedzielę, że aresztowała mężczyznę, który groził masakrą podobną do czwartkowej masowej strzelaniny w Pradze. 64-latek został zatrzymany w północnej części miasta Żylina po tym, jak zadzwonił do służb ratunkowych, twierdząc, że zamierza zrobić "to, co stało się w Pradze".
Zobacz również: Czesi nie mogą otrząsnąć się po tragedii. 24-letni student zabił kilkanaście osób
Czeka teraz na proces karny za sianie powszechnego niepokoju, grozi mu kara do dwóch lat więzienia.
Seria incydentów w Czechach
W czwartek student otworzył ogień na uniwersytecie w Pradze, zabijając 14 osób. Od czasu strzelaniny także czeska policja dokonała wielu aresztowań - pisze BBC. Jeszcze tego samego wieczoru pewien mężczyzna zadzwonił do służb ratunkowych i powiedział, że chce zdobyć broń, aby dokonać podobnej masakry.
Policja opublikowała wideo, na którym wkrótce potem funkcjonariusze uzbrojeni w broń automatyczną wyłamują drzwi jego mieszkania i dokonują aresztowania. Inny mężczyzna został aresztowany po tym, jak groził, że zabije pozostałych przy życiu członków rodziny bandyty. Policja poinformowała, że w jego domu w regionie Wysoczyna na południowy wschód od Pragi znalazła legalnie posiadaną broń.
W piątek wieczorem funkcjonariusze zostali wezwani do wioski w zachodnim regionie Pilzna po tym, jak mężczyzna groził, że zastrzeli swoich sąsiadów. Został aresztowany, ale okazało się, że jest pijany i nieuzbrojony.
Uzbrojona jednostka reagowania została wysłana w piątkowy wieczór także na jedno z ruchliwych skrzyżowań w Pradze. Powodem były doniesienia o mężczyźnie trzymającym granat. Wezwani na miejsce eksperci pirotechniczni stwierdzili, że broń była imitacją. Zatrzymano dwóch mężczyzn - określanych przez media jako obcokrajowcy. Ruch tramwajowy i drogowy został chwilowo wstrzymany, a pociągi metra przez jakiś czas nie zatrzymywały się na pobliskiej stacji.
Tymczasem w sobotni wieczór Terminal 2 lotniska w Pradze został na krótko ewakuowany po tym, jak "anglojęzyczny mężczyzna" zadzwonił na policję i powiedział, że na lotnisku podłożono pięć bomb. Nie miało to wpływu na loty, a terminal został ponownie otwarty po przeszukaniu w poszukiwaniu materiałów wybuchowych.
Większość Czechów obchodzi Boże Narodzenie 24 grudnia. Tegoroczne uroczystości odbywają się bezpośrednio po dniu żałoby narodowej za czwartkowymi ofiarami. Prezydent Petr Pavel nawoływał, aby myśleć o tych, którzy stracili bliskich. "Szanujmy ich ból i nie zostawiajmy ich samych" - przekazał w oświadczeniu.
"Nasza solidarność, pomoc, ale także takt i rozwaga dadzą im siłę, aby stopniowo stawić czoła tej sytuacji" - dodał.
Źródło: BBC