Wiliam Taylor, amerykański charge d’affaires w Kijowie, we wtorek złożył zeznania przed Izbą Reprezentantów. Dla demokratów, którzy dążą do impeachmentu prezydenta Donalda Trumpa, mogą się one okazać przełomowe - wskazuje agencja Reutera.
Wiliam Taylor to były wojskowy, a obecnie charge d’affaires na Ukrainie. Z braku ambasadora w Kijowie Taylor de facto pełni tę funkcję. Jak pisze "New York Times", jest on jednym z najbardziej doświadczonych amerykańskich dyplomatów.
We wtorek Taylor złożył zeznania przed Izbą Reprezentantów, która prowadzi oficjalne dochodzenie w celu ustalenia, czy uzasadnione jest postawienie Donalda Trumpa przed sądem Kongresu, czyli rozpoczęcie jego impeachmentu. Śledztwo ma ustalić, czy amerykański przywódca zabiegał o pomoc władz Ukrainy w poszukiwaniu informacji, które mogłyby zaszkodzić jego potencjalnemu rywalowi w wyborach prezydenckich w 2020 roku - byłemu wiceprezydentowi Joe Bidenowi.
Jak ocenia Reuters, zeznania Taylora "okazały się kolejnym kluczowym momentem w politycznym dramacie, który odgrywa się w Waszyngtonie i zagraża Trumpowi", starającemu się o ponowną prezydenturę w 2020 roku.
Pomoc w zamian za dochodzenie
Przesłuchanie dyplomaty odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Fragmenty jego zeznań opublikowały amerykańskie media, które dotarły do kopii oświadczenia, jakie Taylor przekazał kongresmenom. Dokument liczy 15 stron.
Według tych relacji Taylor zeznał, że począwszy od sierpnia tego roku pojawiły się u niego obawy, że relacje Stanów Zjednoczonych z Ukrainą zostaną poważnie osłabione przez "nieregularne i nieoficjalne kanały amerykańskiej polityki", prowadzonej m.in. przez Donalda Trumpa i jego osobistego prawnika, Rudy’ego Giulianiego.
Jak zeznał dyplomata, został on poinformowany przez amerykańskiego ambasadora przy UE Gordona Sondlanda, że amerykański prezydent zagroził wycofaniem pomocy militarnej dla Ukrainy do czasu, aż Kijów ogłosi oficjalnie decyzję o wszczęciu śledztwa korupcyjnego w sprawie Joe Bidena i jego syna Huntera, który był zatrudniony w ukraińskiej firmie gazowej Burisma Holdings. Z zeznań Taylora wynika też, że Sondland mówił o powiązaniu pomocy dla Ukrainy z kwestią podniesienia obalonej teorii spiskowej mówiącej, że to Ukraina, a nie Rosja, ingerowała w amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku - wskazuje Reuters.
Według Taylora "wszystko", na czym zależało Ukrainie - od spotkania jeden na jeden przywódcy USA z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, po wojskowe wparcie warte setki milionów dolarów - było uzależnione od publicznego oświadczenia Kijowa o rozpoczęciu dochodzenia wobec Bidena juniora. W kwestii wsparcia finansowego chodzi o 391 milionów, które miały trafić na Ukrainę, jako pomoc w walce ze wspieranymi przez Rosję separatystami. Fundusze te zostały zatwierdzone przez Kongres.
"W połowie lipca stało się dla mnie jasne, że spotkanie, którego chciał prezydent Zełenski było warunkowane śledztwem w sprawie Burismy i rzekomej interwencji Ukrainy w amerykańskie wybory z 2016 roku. Było także oczywiste, że ten warunek był stawiany za pośrednictwem nieoficjalnego kanału, któremu, jak zrozumiałem, przewodził pan Giuliani" - stwierdził Taylor, którego zeznania przytoczył "New York Times".
Prezydent-biznesmen
Taylor zeznał, że Gordon Sondland wyjaśnił mu postawę Trumpa, tłumacząc, że jest on biznesmenem.
- Kiedy biznesmen zamierza podpisać czek komuś, kto jest mu coś winien, biznesmen prosi tę osobę, by spłaciła dług, zanim podpisze czek - powiedział Taylor, cytując słowa Sondlanda. Dodał, że podobnego sformułowania użył ówczesny specjalny wysłannik Waszyngtonu ds. Ukrainy, Kurt Volker.
Jak sugeruje SMS-owa korespondencja prowadzona latem tego roku przez Sondlanda z Volkerem i Taylorem, omawiał on z nimi kroki, jakie mogłyby nakłonić władze w Kijowie do znalezienia "haków" na Joe Bidena.
Taylor w jednej z wiadomości, odnosząc się do zamrożenia przez Trumpa pomocy wojskowej dla Ukrainy, napisał, że "szaleństwem jest wstrzymywanie pomocy militarnej w celu otrzymania wsparcia w kampanii politycznej".
Biały Dom: to politycznie motywowane przesłuchanie
- Poczułam, że (Taylor - red.) wyznaczył najbardziej bezpośrednie połączenie od prezydenta Trumpa do wstrzymania pomocy dla ważnego partnera, któremu te środki są potrzebne do powstrzymywania Rosji i powiązał wstrzymanie tych funduszy i spotkanie z prezydentem Zełenskim, którego Zełenski chciał, od zadeklarowania przez niego otwarcia śledztwa w sprawie Biden-Burisma i wyborów w 2016 roku - oceniła demokratka Debbie Wasserman Schultz, mówiąc o tym, co przekazał kongresmenom z komisji Izby Reprezentantów William Taylor.
Biały Dom jest innego zdania. - Nie było żadnego quid pro quo (z łac. "coś za coś") - oświadczyła we wtorek jego rzeczniczka Stephanie Grisham.
Opublikowane fragmenty zeznań Taylora nazwała zaś "selektywnymi wyciekami z politycznie motywowanego przesłuchania, prowadzonego przez demokratów za zamkniętymi drzwiami".
Dochodzenie Izby Reprezentantów
W centrum dochodzenia komisji Izby Reprezentantów, które sprawdzają, czy są podstawy do postawienia prezydenta w stan oskarżenia i w konsekwencji odsunięcia go od władzy, jest sprawa nacisków Trumpa na władze w Kijowie.
Podstawą tego dochodzenia jest rozmowa telefoniczna Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim z lipca. Prezydent USA miał wówczas wywierać na Zełenskiego naciski, aby ten szukał "haków" na syna byłego wiceprezydenta, Joe Bidena, najpoważniejszego obecnie rywala Trumpa w walce o Biały Dom w przyszłorocznych wyborach. Syn Bidena, Hunter, zasiadał w radzie nadzorczej jednej z ukraińskich spółek gazowych.
Biuro szefowej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi opublikowało w poniedziałek czterostronicowy dokument, w którym - według demokratów - znajduje się wykaz dowodów na rażące nadużycia władzy przez Trumpa. Podzielony jest on na trzy sekcje: "wymuszenie", "kampania nacisku" oraz "tuszowanie".
Autor: momo,ft/adso / Źródło: CNN, Reuters, The New York Times