- Należało się tego spodziewać. Te rzeczy dzieją się wszędzie, oczywiście należało się spodziewać, że wcześniej czy później dotrą do Szwecji - powiedział po zamachach w Sztokholmie Lars Vilks, autor słynnych (i znienawidzonych przez ekstemistów) karykatur Mahometa. Mimo że został wymieniony w emailu od domniemanych terrorystów, nie przerwał pracy i odwiedził swoich kolegów w Malmo.
W sobotnim zamachu zginęła 1 osoba, a 2 zostały ranne. W wiadomości przesłanej szwedzkiej agencji prasowej TT znalazły się wzmianki o obecności wojskowej w Afganistanie i karykaturach Proroka, które narysował w 2007 roku "świnia" Vilks (takim epitetem obdarzyli go terroryści).
"Jestem interesującym celem"
- To się dzieje cały czas, bo jestem interesującym celem - powiedział rysownik. Zapytany o to, czy się boi, odpowiedział: - Niespecjalnie, bo od 2007 roku miałem wiele gróźb i wypadków, więc zaczynam się przyzwyczajać.
I rzeczywiście, Vilks nie może liczyć na spokój. W marcu Amerykanka "JihadJane" została oskarżona o spisek w celu zabicia rysownika, a w maju ktoś próbował podpalić mu dom. - Muszę być czujny i słuchać rad od szwedzkich tajnych służb - stwierdził i dodał, że otrzymuje informacje o grożących niebezpieczeństwach i rekomendacje, co powinien w danej sytuacji robić.
- Szwecja oczywiście panikuje, bo nigdy wcześniej nie było przypadku aktu terroryzmu skierowanego przeciwko ludziom i to oczywiście tworzy atmosferę strachu - ocenił.
Sam Vilks nie ma ochrony. W związku z tym, że stał się celem i jednym z celów bohaterem sporu o granicę wolności sztuki, z tworzenia karykatur Szwed przerzucił się na filmową dokumentację swoich doświadczeń w ostatnich latach.
Źródło: Reuters