Do Radosława Sikorskiego miał na Ukrainie dołączyć polski prezydent, ale w końcu wysłał swojego ministra. Szef polskiego MSZ-u miał z kolei spotkać się w Kijowie z prezydentem Wiktorem Juszczenką i premier Julią Tymoszenko, ale się nie spotkał. Powód? Kolejne komplikacje związane z kryzysem gazowym. W tym samym czasie w Berlinie rozmawiali o gazie premier Rosji Władimir Putin i kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Polski minister spraw zagranicznych może już wracać do kraju. Miał co prawda w piątek - po tym jak wspólnie z ukraińskim wicepremierem Hryhorijem Nemyrią otworzył obrady okrągłego stołu na temat problemów polskiego biznesu na Ukrainie - spotkać się jeszcze z premier Julią Tymoszenko i prezydentem Wiktorem Juszczenką. Tematem obu rozmów miało być to, co w tej chwili najważniejsze dla Europy - problemy z przesyłem rosyjskiego gazu do krajów UE. Szef MSZ spotkania się jednak nie doczekał, bo w Kijowie zawrzało.
Po południu najważniejsi ukraińscy politycy w trybie pilnym zebrali się na naradzie w sprawie gazowego konfliktu. Jej uczestnicy radzą teraz, jak wyjść z pata ws. przesyłu błękitnego paliwa i przywrócić tranzyt do Europy. Wizytę naszego ministra w Kijowie skrócono (ostatnim jej punktem będzie spotkanie z przewodniczącym ukraińskiego parlamentu).
O biznesie w kryzysie
Wcześniej w piątek Radosław Sikorski spotkał się z między innymi z szefem ukraińskiego MSZ Wołodymyrem Ohryzką, z którym rozmawiał o kryzysie. Wspomniał o nim także podczas otwierania obrad okrągłego, biznesowego stołu.
- W jego wyniku Polska otrzymuje ok. 15 proc. mniej gazu niż zazwyczaj. Dlatego mamy nadzieję, że te trudności zostaną rozwiązane. Polska uważa, że transparentne rynkowe rozwiązania to takie, które będą z korzyścią zarówno dla producenta gazu, dla krajów tranzytowych, jak i dla konsumentów gazu. Handel nośnikami energii powinien być oparty na zasadach rynkowych, a nie być instrumentem polityki - zaznaczył polski polityk.
Putin i Merkel już po rozmowach
Tymczasem 1370 kilometrów od Kijowa, w Berlinie, po godzinie 17.00 zakończyło się inne spotkanie na "gazowym szczycie". Wzięli w nim udział kanclerz Angela Merkel i premier Rosji Władimir Putin. Ogólny wydźwięk jest pozytywny, bo obie strony wielokrotnie powtarzały, że kryzys trzeba jak najszybciej zakończyć.
Na konferencji zorganizowanej po rozmowie niemiecka kanclerz mówiła też, że "Europa ma prawo do gazu, nawet jeśli nie dojdzie do bilateralnego porozumienia między Rosją a Ukrainą". Putin podkreślał z kolei, że "Rosji także zależy na tym, by konflikt zażegnać". Co to w praktyce oznacza? Na razie wciąż niewiele, bo podczas konferencji nie padły żadne konkrety. Obie strony mówiły natomiast zgodnie o stratach, jakie Rosja i Europa ponoszą w wyniku przedłużającego się kryzysu.
Źródło: TVN24, PAP