Korea Południowa podtrzymuje, że za wielkim atakiem hakerskim 20 marca na sieci komputerowe dwóch dużych południowokoreańskich banków i trzech głównych nadawców radiowo-telewizyjnych, stała Korea Północna.
Problemy stwierdzono około godz. 14 czasu miejscowego (godz. 6 czasu polskiego). Po dwóch godzinach część sieci komputerowych wznowiła pracę.
Na ekranach niektórych komputerów pojawiły się czaszki, co wskazywałoby na to, że hakerom udało się wprowadzić wirusa do południowokoreańskich systemów komputerowych - uważa państwowa Koreańska Agencja Bezpieczeństwa Informatycznego.
Awaria dotknęła trzech południowokoreańskich nadawców radiowo-telewizyjnych KBS, MBC i YTN oraz dwa banki Shinhan Bank i Nong Hyup Bank. Shinhan Bank informował o awarii systemu, która spowodowała przerwę w dostępie do usług bankowości elektronicznej, bankomatów oraz uniemożliwiła korzystanie z kart płatniczych. Mimo awarii sieci komputerowych dotknięte nią telewizje nie przerwały nadawania programów.
Jednak Pjongjang
Już wstępne sugestie mówiły o tym, że cyberatak mógł nadejść z Korei Północnej. Dzień później jednak rzecznik Południowokoreańskiej Komisji ds. Komunikacji ogłosił, że atak nadszedł z Chin, lecz wciąż nieznane pozostają dane ludzi, którzy za nim stali .
Teraz, cytowany przez agencję Yonhap, południowokoreański rząd podtrzymuje pierwotną wersję - zaatakowała Korea Północna.
Południowokoreańskie służby twierdzą, że atak wyprowadzono z Korei Północnej przy użyciu sześciu komputerów, wykorzystując ponad tysiąc adresów IP z 40 krajów. Przedstawiciel południowokoreańskiej agencji ds. bezpieczeństwa w internecie Chun Kil wskazał na podobieństwa pomiędzy atakiem z marca, a wcześniejszymi atakami hakerskim przeprowadzonymi przez północnokoreańską agencję wywiadowczą. - Mamy dowody na to, że atak był bardzo dobrze przygotowany i planowany od sześciu miesięcy - powiedział Chun Kil.
Do największego ataku cybernetycznego na Koreę Płd., o który obwiniane są władze w Phenianie, doszło w 2011 roku. Atak trwał 10 dni.
Eksperci z Północy
Jak twierdzą media z Korei Południowej, opierając się m.in. na relacjach uciekinierów z Północy, północnokoreański reżim dysponuje specjalną jednostką do walki cybernetycznej, nazywaną "Nr 121". Do elitarnego oddziału należy około 3 tys. osób, w tym 600 profesjonalnych hakerów.
Cyberżołnierze Kima mają przywileje, o których inni żołnierze, nie wspominając o zwykłych obywatelach, mogą pomarzyć. Oprócz elitarnej grupy hakerów, Północ dysponuje również dwiema brygadami do walki elektronicznej wchodzącymi w skład sił lądowych. Jedna stacjonuje w Sangwon, druga w Nampo.
Komórki zajmujące się walką elektroniczną znajdują się w niemal wszystkich strukturach wojskowych, nie tylko w wywiadzie. Zdaniem analityków w Seulu, Północy udało się osiągnąć bardzo wysoki poziom zdolności hakerskich.
Autor: mtom/k / Źródło: PAP, Yonhap, tvn24.pl