Dziewiętnastu południowokoreańskich demonstrantów zostało zatrzymanych w piątek po tym, jak nielegalnie wdarli się na teren rezydencji ambasadora USA w Seulu - przekazała agencja Reutera, powołując się na policję.
Grupa identyfikująca się jako "koalicja postępowych studentów uniwersyteckich" udostępniła na swoim profilu w mediach społecznościowych zdjęcia, na których widać, jak kilku jej członków wspina się przy użyciu drabiny na mur otaczający rezydencję ambasadora Harry'ego Harrisa.
Na kolejnym wideo, prawdopodobnie transmitowanym na żywo z kompleksu, aktywiści oskarżają Stany Zjednoczone o żądanie od Seulu 500-procentowej podwyżki kosztów utrzymania około 29 tysięcy amerykańskich wojskowych w Korei Południowej. W tle widnieje banner z napisem: "Opuść ten teren Harris".
Oba kraje prowadzą obecnie rozmowy na temat podziału wydatków na utrzymanie kontyngentu wojskowego USA na Półwyspie Koreańskim.
"Dość ingerowania w nasze sprawy"
Protestujący studenci krzyczeli także hasła: "Dość ingerowania w nasze sprawy", "Wynocha", "Nie potrzebujemy amerykańskich żołnierzy". Następnie zostali wyprowadzeni z terenu rezydencji przez policję.
Policja przekazała agencji Reutera, że w związku z incydentem 19 studentów przewieziono na komisariat na przesłuchanie.
Na razie ambasada USA w Seulu nie skomentowała sprawy.
To nie pierwszy raz, gdy aktywiści próbowali wedrzeć się do budynków należących do ambasady USA w Korei Południowej. W styczniu zeszłego roku grupa studentów chciała dostać się na teren amerykańskiej placówki, jednak została powstrzymana przez policję.
Autor: ft/adso / Źródło: Reuters