Saleh stłumił protest. Dziesiątki rannych w Jemenie

Aktualizacja:

Wyjadę do USA, by uciec od kamer i pozwolić przygotować się do wyborów Rządowi Jedności Narodowej. A potem przejdę do opozycji - oświadczył prezydent Jemenu, Ali Abdullah Saleh w przemówieniu telewizyjnym kilka godzin po krwawym stłumieniu demonstracji opozycjonistów. Według miejscowych źródeł w zamieszkach na ulicach stolicy Jemenu, Sany zginęło 13 osób, a 50 zostało rannych od kul.

W sobotnie popołudnie kilka tysięcy ludzi wyszło na ulice stolicy Jemenu, by demonstrować swoje niezadowolenie z powodu odwlekanego, a obiecanego Jemeńczykom przez Saleha w zeszłym miesiącu zrzeczenia się władzy i zorganizowania wolnych wyborów.

W kierunku demonstrantów - oskarżonym potem o sprowokowanie zamieszek - otwarto ogień. Oddziały z jednostek dowodzonych przez syna Salaha oraz jego bratanka zaatakowały demonstrantów w sobotę ogniem z broni palnej, gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Służby medyczne poinformowały w niedzielę rano, że zginęło 13 osób, a 50 zostało rannych. Nie wiadomo, jak ciężki jest stan rannych. Ponadto 150 osób cierpi na dolegliwości dróg oddechowych, wywołane przez gaz łzawiący.

Przyszły lider opozycji?

Kilka godzin później Saleh pokazał się w państwowej telewizji i po wyliczeniu całej listy zarzutów wobec opozycji - jego zdaniem "zaopatrującej ludzi w broń" - stwierdził że "aresztowano 300 członków grup militarnych wynajmowanych przez ludzi z pieniędzmi". A to oni - zdaniem prezydenta Jemenu - dążą do eskalacji przemocy w kraju.

Saleh dodał jednak, że "mimo ich działań" zamierza poddać się woli narodu i presji międzynarodowej, i zorganizować wybory. - Na ich czas wyjadę do USA, by uciec od kamer i pozwolić przygotować się do nich Rządowi Jedności Narodowej. Zrobię to, by bez względu na wynik głosowania, ktoś przypadkiem nie powiedział, że ten lub inny wynik był spowodowany presją wywieraną przeze mnie - stwierdził Saleh, po czym dodał: - Po wyborach nie skończę jednak z polityką. Wyjdę na ulice i stanę na czele opozycji.

Opozycyjny marsz w Sanie

Jeżeli Saleh zdecyduje się na taki krok, będzie musiał wynająć ochroniarzy, bo już w czerwcu ledwo uszedł z życiem w czasie zamachu podczas jednego z wieców. Po ataku, ciężko ranny, przez kilka miesięcy leczył się w sąsiedniej Arabii Saudyjskiej.

Na niedzielę opozycja zaplanowała marsz w Sanie, jako protest przeciw brutalnemu użyciu w sobotę siły przez oddziały wierne Salahowi - poinformowały agencję AFP osoby, które okupują stolicę w obozie, rozbitym od lutego na Placu Zmiany, który francuska agencja nazywa "epicentrum kontestacji w Sanie".

Choć Saleh już w ubiegłym miesiącu obiecał oddać władzę, w ramach porozumienia z bogatszymi sąsiadami, którzy obawiają się, że rozruchy rozprzestrzenią się z Jemenu na cały region, wciąż nie podał terminu rezygnacji.

Źródło: Reuters