- Każdy gracz ma prawo odsprzedać swoją grę zakupioną drogą cyfrową - osądził Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Wszystkie ustanowione przez twórców gier zakazy takiego procederu są w ocenie sędziów nieważne. Wyrok może wywołać małą rewolucję w sferze cyfrowej dystrybucji gier, która gwałtownie zyskuje na popularności.
Obecnie gracze kupując gry na takich platformach jak Steam, Origin czy Gamestore formalnie nie stają się jedynymi właścicielami swojej kopii programu, ale jedynie otrzymują "licencję" na jej użytkowanie. Zgodnie z zapisami umowy (tak zwanego EULA, które przed każdą instalacją wszyscy machinalnie akceptują) nabytej w internecie gry nie mamy prawa nikomu odsprzedać i przekazać.
Radykalne zmiany
Takie rozwiązanie zostało zaskarżone do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który wydał wyrok nie po myśli koncernów.
W ocenie sędziów zakaz odsprzedawania nabytych cyfrowo gier jest bezprawny i wszelkie wprowadzające go EULA są nieważne. Trybunał orzekł, iż gracze mogą przekazać dalej swój program, pod warunkiem, że swoją kopię zdezaktywują i uczynią "nieużywalną".
Obecnie ani na Steamie, ani na Originie, stosownej możliwości cofnięcia instalacji nie ma. Po zakupieniu gry lub aktywowaniu na platformie stosownego kodu, gracz nie może już zmienić zdania. - Teraz zarówno Steam jak i Origin będą musiały wprowadzić nowy system, który umożliwi taką operację i przekazanie "nowiutkiego, nieużywanego" klucza do gry osobie trzeciej - powiedział szef portalu Green Man Gaming Paul Sulyok.
Green Man Gaming swoją główną zaletą uczynił właśnie możliwość "dezaktywowania" gier które znudziły się nabywcy i możliwość ich zwrócenia w zamian za punkty, które umożliwią nabycie następnej taniej. - Orzeczenie sądu wstrząśnie rynkiem cyfrowej dystrybucji gier - stwierdził Sulyok.
Krótkoterminowa rewolucja?
Decyzja ETS może zrujnować obecny system sprzedaży, którego istotnym elementem są regularne duże przeceny. Wszystkie platformy cyfrowej dystrybucji gier niemal codziennie kuszą obniżkami cen na wybrane tytuły nawet o 75 procent. Jeśli zakupioną na takiej przecenie grę będzie można odsprzedać dalej, rodzi to wielkie pole do spekulacji i może doprowadzić do znacznej deprecjacji wartości gier.
Sprzedawcy i twórcy gier mogą chcieć się przed tym zabezpieczyć, co może doprowadzić do zniknięcia przecen, które cieszą się wielką popularnością.
Na inny dyskusyjny aspekt orzeczenia zwrócił uwagę prawnik zajmujący się rynkiem gier, Jas Purewal. Jego zdaniem orzeczenie ETS zawiera liczne niejasności, zwłaszcza odnośnie tego, że wiele gier jest obecnie za darmo aktualizowanych i rozbudowywanych. - Czy gra zakupiona pierwszego dnia jest tym samym po roku? - pyta Purewal. Sędziowie orzekli, iż nie ma to znaczenia, ale zdaniem prawnika nie jest to takie jasne.
W ocenie Purewala decyzja ETS będzie miała poważne skutki jedynie w krótkim okresie, kiedy wszystkie firmy będą gorączkowo do niego się dostosowywać lub szukać sposobów na jego obejście. Długoterminowo sprawa może stracić na znaczeniu. Zdaniem Purewala producenci gier i sprzedawcy już zmierzają w kierunku tak zwanego "cloud gaming", czyli systemu, w którym gracz w ogóle nie posiada na swoim komputerze gry, a jedynie korzysta z niej za pośrednictwem internetu. W takiej sytuacji kwestia odsprzedawania gier będzie nieistotna, ponieważ będzie się jedynie wynajmować do nich dostęp.
Autor: mk//kdj/k / Źródło: gamesindustry.biz, Eurogamer
Źródło zdjęcia głównego: mat. promocyjne | Eidos