Premier Iraku Hajdar Dżawad al-Abadi zapowiedział wycofanie wszystkich oddziałów wojskowych z prowincji Kirkuk na północy kraju. Mają tam pozostać jedynie siły antyterrorystyczne i policja federalna.
Ogłoszona w środę decyzja premiera Hajdara Dżawada al-Abadiego ma służyć uspokojeniu sytuacji w Kirkuku, zapobiec naruszeniom praw człowieka oraz umożliwić powrót wszystkim mieszkańcom, którzy uciekli w poniedziałek po wybuchu walk między siłami irackimi i kurdyjskimi.
Zajęcie spornych terytoriów
Armia iracka oraz towarzyszące jej Oddziały Mobilizacji Ludowej (PMF) zajęły w tym tygodniu większość tak zwanych terytoriów spornych. Tereny te formalnie nie należą do Regionu Kurdystanu, ale znaczna część tamtejszej populacji to Kurdowie. Niektóre z nich znalazły się pod kontrolą Peszmergi w 2003 roku, natomiast większość została opanowana przez kurdyjskie oddziały w trakcie wojny z tak zwanym Państwem Islamskim po 2014 roku.
Siły irackie wkroczyły między innymi do Chanakin w prowincji Dijala, a także jazydzkiego miasta Sindżar, w którym w 2014 roku doszło do masakry, dokonanej przez terrorystów z Państwa Islamskiego na tej grupie religijnej.
Oddziały Mobilizacji Ludowej wycofały się w środę z niektórych przejętych od Kurdów terenów. Według źródeł kurdyjskich PMF wycofało się z miasta Chanakin, zamieszanego przez szyickich Kurdów, w którym wybuchły zamieszki przeciwko obecności tych oddziałów.
Oświadczenie RB ONZ
Tymczasem Rada Bezpieczeństwa ONZ stwierdziła w oświadczeniu, że wszystkie strony muszą powstrzymać się od gróźb i użycia siły oraz rozpocząć konstruktywny dialog, który jest jedyną drogą do deeskalacji. Rada określiła również kurdyjskie referendum niepodległościowe, zorganizowane 25 września, jako "jednostronne", podkreślając, że wszelkie problemy muszą zostać rozwiązane zgodnie z iracką konstytucją.
Rada Bezpieczeństwa ONZ podkreśliła również swoje poparcie dla jedności terytorialnej Iraku, dodając że konieczne jest skupienie wszystkich wysiłków na pokonanie tak zwanego Państwa Islamskiego.
Autor: tas/adso / Źródło: PAP