Podejrzewany o porwanie i zabójstwo 11-letniej dziewczynki w Rumunii Holender nie żyje - poinformowała rumuńska policja. Dziewczynki szukano 48 godzin, jej ciało znaleziono na polu kukurydzy.
Mihaela Adriana Fieraru zaginęła w piątek po południu we wsi Gura Sutii w południowej Rumunii. Jej rodzina zgłosiła się na policję po tym, jak 11-latka nie wróciła do domu ze szkoły. W piątkowy wieczór policja zdecydowała się na uruchomienie procedury Child Alert. Zdjęcia dziecka zaczęto publikować w mediach. Przez 48 godzin trwały intensywne poszukiwania.
Na ciele 11-latki widniały ślady przemocy. Śledczy podejrzewają, że przed śmiercią mogła paść ofiarą gwałtu.
"Obywatel innego państwa" na celowniku policji
Po analizie miejskiego monitoringu prokuratura już w niedzielę wstępnie wytypowała krąg podejrzanych. Wśród nich znalazł się "obywatel innego państwa", który najbardziej zainteresował śledczych. Jak ustalono, to 47-letni Holender.
Według rumuńskich mediów obcokrajowiec był przepytywany przez funkcjonariuszy w sobotę, kiedy trwały poszukiwania, ale wypuszczono go wtedy, bo na tamtym etapie śledczy nie mieli dowodów lub poszlak, które czyniłyby z niego podejrzanego.
Zaraz po przesłuchaniu mężczyzna wyjechał z Rumunii do Holandii.
"Podejrzany o zabójstwo wpadł pod ciężarówkę"
W poniedziałek wieczorem rumuńskie i holenderskie media podały, że podejrzany nie żyje. Niedługo po powrocie do Holandii mężczyzna został śmiertelnie potrącony przez ciężarówkę.
- Nasz oficer łącznikowy z Amsterdamu powiedział nam, że podejrzany o zabójstwo Mihaeli Adriany Fieraru wpadł pod ciężarówkę. Nie wiemy jeszcze, czy popełnił samobójstwo, czy był to wypadek - oświadczył szef rumuńskiej policji Liviu Vasilescu.
Według rumuńskich służb mężczyzna był pedofilem i był notowany w Holandii. Nie potwierdziła tego holenderska policja.
Autor: mart,momo//now / Źródło: Reuters, ENEX, Libertatea, Romania Journal, Digi24, NL Times