Rosyjska broń dla Iranu. Obchodzą sankcje ONZ


Zerwanie przez Rosję kontraktu na sprzedaż systemów S-300 nie oznacza, że atomowe instalacje Iranu pozostaną bezbronne wobec potencjalnego ataku Izraela i USA. Rakiety mogą trafić do ajatollahów przez pośredników: Wenezuelę lub Chiny. Tak, jak trafia tam - mimo oenzetowskich sankcji - inny rosyjski sprzęt i uzbrojenie. Transfer technologii związanych z programem atomowym i jego ochroną potwierdzają depesze amerykańskich dyplomatów ujawnione przez Wikileaks.

Kiedy 22 września prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew wydał dekret zakazujący sprzedaży Iranowi pięciu rakietowych systemów obrony powietrznej S-300, a także samolotów, śmigłowców i okrętów, wydawało się, że to koniec rosyjsko-irańskiego sojuszu zbrojeniowego. Oficjalnie Kreml dostosowywał się do nowych sankcji ONZ.

Rosjanie zakończyli prowadzoną od kilku lat grę (kontrakt wart 800 mln dolarów zatwierdził w 2005 r. ówczesny prezydent Putin) – groźbą dostarczenia rakiet Teheranowi usiłowali wymusić na USA i Izraelu ustępstwa w innych sprawach.

Oficjalnie powodem odsuwania finalizacji kontraktu były powody ”techniczne”, ale jak czytamy w tajnej notatce Departamentu Stanu z 18 lutego 2009 (ujawnionej przez Wikileaks), dostawa rakiet była już od dawna gotowa technicznie, wszystko zależało tylko od politycznej woli Rosjan.

Decyzję Moskwy można postrzegać jako gest wobec USA – także jako rodzaj rekompensaty za uzgodnienie redukcji arsenałów jądrowych (START) i rezygnację Obamy ze „starego” projektu tarczy antyrakietowej obejmującego Polskę i Czechy.

Pośrednik z Caracas

Już 7 października Moskwa oświadczyła, że przygotowane dla Iranu S-300 mogą zostać sprzedane innemu krajowi. Zaraz potem okazało się, który ma na to największe szanse. W połowie października do Rosji zjechał prezydent Wenezueli Hugo Chavez. Rozmowy dotyczyły m.in. dostaw broni. Wśród różnych rodzajów uzbrojenia, którym interesują się wojskowi wenezuelscy, są też systemy rakietowe.

Chavez zaproponował Miedwiediewowi 14 października kupno pięciu zaawansowanych zestawów S-300, tych samych, które miały trafić do Iranu. Informacja taka wywołała alarm w Izraelu, który podejrzewa, że Chavez odsprzeda potem broń Irańczykom. Wenezuelski przywódca z Moskwy poleciał (przez Mińsk) do Teheranu właśnie. Tel Awiw zwrócił się natychmiast do USA o próbę zablokowania transakcji rosyjsko-wenezuelskiej.

Dla Rosji transakcja via Wenezuela byłaby idealnym rozwiązaniem zarówno finansowo, jak i politycznie. Oficjalnie nie łamiąc sankcji ONZ, Rosjanie umożliwiliby Iranowi zabezpieczenie swego potencjału atomowego. Wzmocniłby się polityczny trójkąt Moskwa-Caracas-Teheran.

Oficjalnie samowystarczalni

Niecałe dwa miesiące po fiasku kontraktu z Rosją, Teheran ogłosił że wyprodukował własną przeciwlotniczą technologię o parametrach podobnych do S-300.

 
Mahmud Ahmadineżad (fot.PAP/EPA) 
 
Dmitrij Miedwiediew (fot.PAP/EPA) 

- Opracowaliśmy nowy system poprzez ulepszenie systemów takich jak S-200 i pomyślnie wypróbowaliśmy go – oświadczył 18 listopada dowódca elitarnej irańskiej Gwardii Rewolucyjnej, generał Mohammad Hassan Mansurian.

Większość ekspertów wątpi jednak, by Irańczycy byli w stanie odwzorować S-300, bardzo precyzyjny, mobilny system, zdolny wykryć, namierzyć i zniszczyć pociski balistyczne, pociski rakietowe i samoloty.

Iran będzie raczej szukał sposobu pozyskania S-300 w taki sam sposób, jak robi to z innymi technologiami. Choć pod koniec października minister obrony Iranu gen. Ahmad Vahidi zaprzeczył, jakoby planowano zakup chińskiej wersji S-300, to jednak wiadomo, że ta droga jest już wykorzystywana.

10 lutego 2010 ambasada USA w Pekinie alarmowała (depesza ujawniona przez Wikileaks), że w grudniu 2009 chińska spółka Hong Kong 4 Star Electronics zaoferowała sprzedaż produkowanych w Rosji żyroskopów irańskiemu Isfahan Optics Industries. Towar miał trafić do Iranu na początku lutego 2010.

USA miały informacje, że Aerospace Industries Organization (AIO), odpowiedzialna za nadzór nad wszystkimi programami rakietowymi Iranu, już wcześniej usiłowała nabyć podobne żyroskopy.

Chiny to nie jedyny kanał przerzutu broni i technologii do Iranu. W przekazaniu wyposażenia radarowego ajatollahom Rosja wykorzystała pośredników z Białorusi i Wenezueli. Białoruś miała sprzedać technologię rosyjską firmie z Wenezueli, a ta przetransferowała ją do Iranu.

S-300 na wagę złota

Dlaczego Teheranowi tak bardzo zależy na pozyskaniu S-300?

Ten mobilny system, obejmujący poza rakietami elektroniczny system wykrywania i obserwacji, jest w stanie śledzić równocześnie 100 celów i zwalczać samoloty oraz pociski balistyczne i manewrujące na odległość do 120 kilometrów.

System miał odgrywać kluczową rolę w planie obrony instalacji atomowych przed spodziewanym uprzedzającym atakiem Izraela i (ewentualnie) USA.

Ważnym elementem odpowiedzi militarnej byłyby uderzenia asymetryczne (zamachy, sabotaż itd.) w Afganistanie, Iraku i innych krajach, gdzie stacjonują Amerykanie oraz zablokowanie strategicznej cieśniny Ormuz. To ostatnie uniemożliwiłoby wpłynięcie do Zatoki Perskiej większych sił amerykańskich, ale też wstrząsnęłoby światowym rynkiem naftowym. Przez Ormuz wypływa 40% światowych dostaw ropy, 88 proc. eksportu saudyjskiego, 98 proc. produkcji irackiej.

Ale dla samej ochrony obiektów atomowych najważniejsza jest obrona przed atakiem z powietrza – i do tego stworzony jest niemal system S-300. Wycofanie się Moskwy ze sprzedaży było dla Iranu ogromnym ciosem. Ajatollahowie będą się starali pozyskać go inną drogą, a nie wiadomo też, czy zdania nie zmieni Rosja.

Moskwa widzi, że pozycja Obamy słabnie po wyborach, a losy ratyfikacji START stanęły pod dużym znakiem zapytania. W tej sytuacji Moskwa odbudowuje współpracę wojskową z Iranem, mocno nadwątloną we wrześniu.

18 listopada doszło do spotkania Miedwiediewa z Ahmadineżadem. Wiadomo też, że bardzo przyspieszyła współpraca rosyjsko-irańska w tych obszarach zbrojeniowych, które nie są przedmiotem sankcji ONZ.

Grzegorz Kuczyński

Źródło: tvn24.pl

Raporty: