"Rosja zaczyna rozliczać zbrodnie Józefa Stalina"

 
"Dmitrij Miedwiediew odgrywa rolę strażaka" - ocenia Le Figaroprezydent.pl

- Rok po katastrofie polskiego samolotu pod Smoleńskiem okazuje się, że Rosja rzeczywiście zaczyna rozliczać zbrodnie Józefa Stalina - tak poniedziałkowe obchody 71. rocznicy mordu w Katyniu i rocznicy katastrofy prezydenckiego tupolewa, w których uczestniczył prezydent Rosji, ocenia niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Natomiast francuski "Le Figaro" stwierdza, że Dmitrij Miedwiediew "odgrywa rolę strażaka, który odcina się od Rosjan wciąż negujących zbrodnię katyńską".

"Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew starał się w poniedziałek w Katyniu opatrzyć bolesną dla Polaków ranę pamięci o zbrodni na polskich oficerach, odcinając się od wszystkich osób negujących mord katyński" - tak konserwatywny dziennik "Le Figaro" komentuje wspólne polsko-rosyjskie obchody rocznicy zbrodni katyńskiej oraz katastrofy smoleńskiej sprzed roku z udziałem prezydentów obu krajów Bronisława Komorowskiego i Dmitrija Miedwiediewa.

"Ta inicjatywa powinna zamknąć polemikę"

"Le Figaro" podkreśla, że szef państwa rosyjskiego nie szczędził wysiłków, aby pokazać dobre intencje Moskwy w relacjach z Warszawą. Dziennik przypomina, że Miedwiediew poinformował w czasie obchodów, że wraz z polskim prezydentem porozumieli się w sprawie zbudowania pomnika na miejscu katastrofy Tu-154M i że treść napisu na tym monumencie będzie wynikiem uzgodnień Polaków i Rosjan. "Ta inicjatywa powinna zamknąć polemikę, która wybuchła w wyniku niedawnego zdemontowania przez lokalne władze w Smoleńsku płyty, zainstalowanej wcześniej przez rodziny ofiar katastrofy lotniczej, i zastąpienia jej przez inną" - zauważa "Le Figaro".

"Konserwatyści polscy nie posiadają się z oburzenia"

Gazeta zaznacza, że zamiana tablic odbyła się "bez zgody władz w Warszawie" i że rosyjska płyta pomija fragment mówiący o tym, że prezydent Kaczyński i 95 pozostałych ofiar katastrofy lotniczej zginęli w drodze na obchody rocznicy zbrodni katyńskiej. "Od czasu odkrycia tej zamiany płyt przez rodziny ofiar konserwatyści polscy nie posiadają się z oburzenia" - pisze "Le Figaro". Zauważa także, że "ze swojej strony, dyplomacja rosyjska zachowywała się w sprawie płyty chwiejnie, według scenariusza przypominającego sprawę wojny w Libii". Francuski dziennik wyjaśnia, że w tej ostatniej kwestii "premier Władimir Putin, sprzeciwiający się interwencji militarnej przeciw Kaddafiemu, wszedł w konflikt z Miedwiediewem, przyjacielem Zachodu".

"Miedwiediew odgrywa rolę strażaka"

Według "Le Figaro", podobny dwugłos władz w Moskwie można było zauważyć w sprawie zamiany płyty w Smoleńsku. Dziennik przypomina, że w poniedziałek rosyjski MSZ uzasadnił usunięcie polskiej tablicy ku czci pamięci ofiar katastrofy twierdząc, że "Warszawa się temu nie sprzeciwiała". Zdaniem gazety, proponując teraz wzniesienie pomnika rosyjsko-polskiego w Smoleńsku, Miedwiediew "odgrywa rolę strażaka", który odcina się od Rosjan wciąż negujących zbrodnię katyńską. "Le Figaro" zaznacza również, iż w trakcie obchodów "Miedwiediew obiecał zrobić wszystko, by wyjaśnić przyczyny katastrofy lotniczej i sławił polsko-rosyjskie więzy przyjaźni, oparte na interesach ekonomicznych, co spodobało się jego polskiemu odpowiednikowi". "Rosja zaczyna rozliczać zbrodnie Stalina"

Natomiast niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ocenia, że "rok po katastrofie polskiego samolotu pod Smoleńskiem okazuje się, że Rosja rzeczywiście zaczyna rozliczać zbrodnie Józefa Stalina". I dodaje, że między Warszawą a Moskwą następuje odprężenie. Z relacji na temat upamiętnienia rocznicy katastrofy oraz spotkania prezydentów Polski i Rosji korespondent niemieckiej gazety zauważa, że "wielu Rosjan nie zapomniało jeszcze o współczuciu wobec Polski", jakie okazali rok temu po tragedii. "W minioną niedzielę tysiące Rosjan złożyło kwiaty przed placówkami dyplomatycznymi Polski, by upamiętnić ofiary katastrofy samolotu. Nikt ich do tego nie nakłaniał, a dobry przykład dała żona rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa" - pisze "FAZ".

"Tragiczny podstęp historii"

Dziennik dodaje, że katastrofa, niczym "tragiczny podstęp historii", stała się okazją, by wielu Rosjan w ogóle dowiedziało się o zbrodni katyńskiej z 1940 roku. "Już przed katastrofą w Moskwie wskazywano, że należy zerwać ze złą tradycją przemilczania albo tuszowania zbrodni stalinowskich. Po tragedii w Smoleńsku mówiono o tym jeszcze wyraźniej - i to się jak dotąd nie zmieniło" - ocenia dziennik, przypominając o potępieniu przez Dumę Państwową, niższą izbę rosyjskiego parlamentu, zbrodni reżimu stalinowskiego na polskich oficerach oraz rosyjskiej ludności. "Teraz w Smoleńsku Miedwiediew powiedział, że ówczesne sowieckie władze ponoszą odpowiedzialność za zbrodnie i ta ocena się nie zmieni" - odnotowuje "FAZ". Gazeta zastrzega, że wiele postulatów organizacji obywatelskich, walczących o rehabilitację ofiar represji stalinowskich, pozostaje jeszcze niespełnionych.

"Pamięć bez klapek na oczach"

"Pamięć bez klapek na oczach utorowała też drogę do politycznego porozumienia między Warszawą a Moskwą" - ocenia. "Rosja próbuje zabiegać o swoje interesy w UE poprzez ważnego członka Polskę. W Smoleńsku obie strony uzgodniły, że chcą rozwijać stosunki gospodarcze. Już nie każda różnica zdań prowadzi do zamrożenia współpracy. Przykładami są amerykańskie plany dotyczące tarczy antyrakietowej, której pewne elementy miały stacjonować w Polsce, albo gazociąg pod Morzem Bałtyckim z Rosji do Niemiec, czy też rosyjskie zamiary sfinansowania budowy elektrowni atomowej na Białorusi i wybudowania własnej w Kaliningradzie" - czytamy. Niemiecki dziennik ocenia, że nawet spór o rosyjski raport ze śledztwa po katastrofie smoleńskiej - "choć nie zszedł na drugi plan - to nieco stracił na ostrości".

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: prezydent.pl