Julia Nawalna komentuje wynik "wyborów". "Putin nie jest naszym prezydentem. Nie my go wybraliśmy"

Źródło:
tvn24.pl, Reuters, PAP

Julia Nawalna, wdowa po liderze rosyjskiej opozycji Aleksieju Nawalnym, odniosła się we wtorek do pseudowyborów prezydenckich w Rosji. - Udowodniliśmy sobie i innym, że Putin nie jest naszym prezydentem. Nie my go wybraliśmy - powiedziała o protestach "Południe przeciwko Putinowi", które odbyły się w ostatnim dniu "wyborów". Uczestnicy akcji propagowanej przez zwolenników Nawalnego byli zachęcani do przychodzenia do lokali wyborczych dokładnie w południe i zaprotestowania przeciwko Putinowi. Sama Nawalna wyraziła swój sprzeciw w rosyjskiej ambasadzie w Berlinie.

Tak zwane wybory prezydenckie w Rosji trwały od piątku do niedzieli 17 marca. Zgodnie z przewidywaniami z miażdżącą przewagą wygrał Władimir Putin. Wybory "oczywiście nie były wolne ani uczciwe" - skomentował Biały Dom. Polskie MSZ podkreśliło, że "głosowanie odbywało się w warunkach skrajnych represji wobec społeczeństwa, uniemożliwiających dokonanie swobodnego, demokratycznego wyboru", a "'wybory' nie mogą być uznane za wolne ani za uczciwe".

Czytaj też: Zakończyły się "wybory" w Rosji. "Oczywiście nie były wolne ani uczciwe"

Oficjalna frekwencja wyniosła 74,22 proc. Rosyjska komisja wyborcza poinformowała, że po przeliczeniu połowy głosów Putin otrzymał 87,3 proc. Putin doszedł do władzy w 1999 r. i zyska nową sześcioletnią kadencję, stając się najdłużej urzędującym przywódcą Rosji od ponad 200 lat.

Nawalna komentuje wynik "wyborów"

Julia Nawalna - wdowa po przywódcy rosyjskiej opozycji Aleksieju Nawalnym - powiedziała we wtorek, że Władimir Putin nie jest prawowitym prezydentem Rosji i że oficjalne wyniki wyborów nie mają żadnego znaczenia.

- Udowodniliśmy sobie i innym, że Putin nie jest naszym prezydentem. Nie my go wybraliśmy - powiedziała Nawalna o protestach "Południe przeciwko Putinowi", które odbyły się w ostatnim dniu "wyborów prezydenckich" 17 marca. Nawalna opublikowała nagranie na platformie X (dawniej Twitter).

"Ten rząd ma ogromne domy i jachty, miliardy skradzionych pieniędzy, armię i propagandę, ale brakuje mu najważniejszej rzeczy - miłości do Rosji i chęci zmiany naszego kraju na lepsze. W wy to macie, udowodniliście to, nie bojąc się przyjść 17 marca o godzinie 12" - napisała w opisie filmu.

Nawalna powiedziała, że ludzie zjawili się tak licznie przed lokalami wyborczymi w niedzielę, ponieważ "groźby i zastraszanie nie przyniosły skutku". Wezwała także zwolenników opozycji, by działali dalej, powołując się na hasło Nawalnego o "15 minutach dziennie na walkę z reżimem". Te 15 minut - przekonywała - każdy powinien poświęcić na "napisanie kilku zdań, porozmawianie z kimś i przekonanie go". Zapowiedziała, że będzie zabiegać o to, by "nikt na świecie nie uznał Putina za prawomocnego prezydenta" Rosji.

Julia Nawalna pojawiła się w niedzielę w ambasadzie rosyjskiej w Berlinie. Wówczas rozległo się skandowanie Rosjan, którzy krzyczeli: "Julia, Julia!", pokazując jej swoje wsparcie - podaje Reuters.

Wdowa po opozycjoniście wzięła udział w demonstracji przeciwników Władimira Putina, po czym po godzinie 18 weszła na teren ambasady. - Na karcie do głosowania napisałam nazwisko Nawalny - wyjaśniła Julia Nawalna po wyjściu z ambasady. Jej mąż, główny przeciwnik Putina, w niejasnych okolicznościach zmarł w więzieniu na miesiąc przed wyborami prezydenckimi.

Zobacz też: Nawalna weszła do rosyjskiej ambasady. Zdradziła, co zrobiła

Zwolennicy Nawalnego wzywali do protestów

Niezależny portal Meduza przekazał, że uczestnicy akcji propagowanej przez opozycję byli zachęcani do przychodzenia do lokali wyborczych dokładnie w południe czasu lokalnego (nie ma znaczenia, czy oddadzą głos na któregoś z alternatywnych kandydatów, czy też zniszczą kartę do głosowania), i zaprotestowania tłumną obecnością przeciwko Putinowi. Moskiewska prokuratura uznała tę akcję za niezgodną z prawem i wezwała do nieuczestniczenia w niej.

Do protestu "Południe przeciwko Putinowi" nawoływali zwolennicy Aleksieja Nawalnego, który w zeszłym miesiącu zmarł w więzieniu. Zwolennicy Nawalnego transmitowali w serwisie YouTube nagrania z protestów w Rosji i za granicą.

O 12 czasu lokalnego tysiące mieszkańców Moskwy udało się do lokali wyborczych, aby wyrazić swój sprzeciw wobec wyborów, które uważa się za sfałszowane ze względu na brak realnego kandydata opozycji - przekazuje portal The Moscow Times. Jak zauważa jej reporter, osoby sprzeciwiające się kandydaturze Putina ustawiały się w długich kolejkach, aby oddać głos zarówno w centrum Moskwy, jak i w dzielnicach mieszkaniowych. - Brawo, nie spodziewałem się tak dużej liczby osób - powiedział jeden z mieszkańców, który w niedzielę przyszedł do lokalu wyborczego.

Przed ambasadami Rosji na całym świecie - między innymi w Łotwie, Mołdawii, Szwecji, Dani czy Portugalii tysiące ludzi ustawiało się w długich kolejkach, aby zagłosować. Pojawiały się antyputinowskie transparenty. W Berlinie widać było dużą figurę Putina, który kąpie się w wannie pełnej krwi.

Autorka/Autor:ek/ft

Źródło: tvn24.pl, Reuters, PAP