- Sprzeciw brytyjskiego parlamentu wobec operacji wojskowej w Syrii pokazuje rosnące zrozumienie dla ryzyka takiej interwencji - powiedział w piątek doradca Władimira Putina Jurij Uszakow. Sam Cameron wyraził ubolewanie powodu stanowiska Izby Gmin, która odmówiła mu poparcia dla udziału W. Brytanii w ewentualnej akcji militarnej. Ma nadzieję, że Barack Obama okaże zrozumienie.
- Ludzie zaczynają rozumieć, jak niebezpieczne są scenariusze dotyczące ataku na Syrię - powiedział Uszaków. Według niego, odmowa brytyjskiego parlamentu pokazuje, jakie są nastroje w Europie, dotyczące Syrii.
Dodał, że Rosja aktywnie stara się o to, by nie doszło do operacji wojskowej przeciwko Syrii. Nie wykluczył on, że Syria będzie jednym z tematów szczytu G20 w Petersburgu.
Uszakow poinformował, że Władimir Putin nie ma tam w planie oddzielnego spotkania z prezydentem USA Barackiem Obamą, co nie oznacza, że przywódcy dwóch krajów nie będą mieli okazji omówienia aktualnych problemów.
Cameron "ubolewa"
- Myślę, że amerykańska opinia publiczna, naród amerykański i prezydent Obama zrozumieją - powiedział David Cameron kilka godzin po przegranym głosowaniu w Izbie Gmin. - Nie rozmawiałem z nim (Obamą) od czasu debaty i głosowania, ale oczekuję, że porozmawiamy następnego dnia. (...) Nie sądzę, by konieczne były przeprosiny - oświadczył. Izba Gmin sprzeciwiła się w nocy z czwartku na piątek wnioskowi Camerona o interwencję wojskową w Syrii w celu ukarania reżimu Baszara el-Asada za użycie broni chemicznej przeciw ludności cywilnej. Premier zapewnił, że nie będzie lekceważył opinii parlamentu, gdyż jest oczywiste, że izba nie chce użycia siły wobec Syrii. - Rząd będzie się tego trzymał - powiedział.
Brytyjczycy nie chcą interwencji
Głosowanie wyklucza jakiekolwiek zaangażowanie Wielkiej Brytanii w działania militarne przeciw Syrii. Minister obrony Philip Hammond zapewnił, że Londyn nie weźmie udziału w żadnej akcji wojskowej. - Przypuszczam, że nadal będziemy debatować, ale rozumiem, że istnieje wielka doza nieufności, jeśli chodzi o zaangażowanie na Bliskim Wschodzie - podkreślił w telewizji BBC. Dodał, że USA - "kluczowy sojusznik" - będą rozczarowane decyzją Brytyjczyków. Zauważył jednak, iż nie spodziewa się, aby powściągliwość Wielkiej Brytanii powstrzymała innych od działania.
BBC: Cios dla Camerona
BBC twierdzi, że wynik głosowania to cios dla władzy Davida Camerona, który i tak już złagodził stanowisko brytyjskiego rządu dotyczące działań wojskowych przeciw Syrii w odpowiedzi na żądania Partii Pracy. Laburzyści domagali się bowiem większej ilości dowodów użycia broni chemicznej przez reżim w Damaszku. Jednak Izba Gmin odrzuciła także ich wniosek o przekonujące materiały dowodowe. Co więcej deputowani sprzeciwili się też rządowemu wnioskowi o poparcie interwencji wojskowej w Syrii w przypadku usprawiedliwienia jej przez dowody dostarczone przez inspektorów Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Francja nadal za ukaraniem Asada
Prezydent Francji Francois Hollande w wywiadzie dla "Le Monde" powiedział, że nadal podtrzymuje podjęcie akcji w celu ukarania reżimu, który - jak podkreślił - dopuścił się "nieodwracalnych" szkód dokonanych na ludności syryjskiej. Zapytany o to, czy Francja podejmie akcję bez Wielkiej Brytanii odparł: "Tak. Każde państwo niezależnie decyduje o tym, czy wziąć udział w operacji, czy nie".
Nie wykluczył też, że interwencja militarna w Syrii może nastąpić przed środą, kiedy to zbiera się na nadzwyczajnej sesji francuski parlament.
Niemcy nie wezmą udziału
Z kolei minister spraw zagranicznych Niemiec Guido Westerwelle w wywiadzie dziennika "Neue Osnabruecker Zeitung" powiedział, że Niemcy nie wezmą udziału w międzynarodowej akcji wojskowej przeciwko Syrii. Szef niemieckiej dyplomacji wyjaśnił, że niemiecka Ustawa Zasadnicza (konstytucja) oraz wyroki sądowe wyznaczają ścisłe granice takich interwencji. - O udział (w takiej akcji) nikt się do nas nie zwracał, a i my nie bierzemy jej pod uwagę - powiedział Westerwelle. Jego wypowiedź przytoczyła w piątek agencja dpa. Niemiecka konstytucja uzależnia użycie niemieckich żołnierzy poza granicami kraju od zgody parlamentu.
Autor: ktom/ja/jk / Źródło: PAP, Reuters