Leżał nieprzytomny w szpitalu, dowódcy zapewniali, że "ma się dobrze i jest w delegacji służbowej w Ukrainie"

Źródło:
currenttime.tv

Mieszkanka obwodu leningradzkiego Jelena Lekkojewa przez trzy miesiące szukała swojego brata, żołnierza. Władimir przestał się komunikować po wysłaniu na wojnę w Ukrainie. Po tym, jak został ranny, trafił na oddział intensywnej terapii szpitala w Moskwie. W tym czasie jego dowódcy zapewniali, że "ma się dobrze i jest w delegacji w Ukrainie" - podał portal telewizji Current Time.

36-letni Władimir Wiesiełow mieszkał w niewielkim mieście w pobliżu granicy z Finlandią, pracował w fabryce jako murarz. Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, zaproponowano mu podpisanie kontraktu wojskowego. Wiesiełow się zgodził. W kwietniu został wysłany na front.

Relacja tvn24.pl: ATAK ROSJI NA UKRAINĘ

Z jednostki wojskowej w Łudze (obwód leningradzki) Rosjanin został wysłany do Biełgorodu, gdzie został oddelegowany do 138. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej. Później trafił do obwodu charkowskiego w Ukrainie.

Po raz ostatni udało mu się skontaktować z bliskimi 16 maja ze wsi Wesełe w obwodzie charkowskim, położonej 20 kilometrów od granicy z Rosją. Wtedy miał im przekazać, że jego brygada zamierza się wycofać. Później kontakt z Władimirem się urwał.

Artykuł o Władimirze Wiesiełowie na portalu telewizji Current Timecurrenttime.tv

"Podobno przejechał po nim czołg"

W czerwcu żona Władimira zaczęła dzwonić na infolinię rosyjskiego ministerstwa obrony, a także do jednostki w Łudze. Odpowiadano jej, że "z jej mężem jest wszystko jest w porządku, że jest w delegacji służbowej w Ukrainie".

Kobieta słyszała zapewnienia, że Wiesiełowa nie ma na żadnej "negatywnej liście" (zmarłych, zaginionych czy jeńców - red.).

- Tak było przez trzy miesiące. Zaczęliśmy szukać informacji na własną rękę, chociaż ciągle zapewniono nas, że wszystko jest w porządku. W sierpniu udało nam się skontaktować z żołnierzem, który służył z Władimirem. Powiedział, że mój brat został ranny i wysłany do szpitala polowego. Podobno przejechał po nim czołg - opowiedziała w rozmowie z Current Time Jelena Lekkojewa, siostra Wiesiełowa.

Bez dokumentów i odznaki

Władimir jeszcze w maju został zabrany do szpitala w Biełgorodzie. Trafił tam bez dokumentów i odznaki wojskowej. Był nieprzytomny. Nie odzyskał przytomności także podczas pobytu w szpitalu w Moskwie. Lekarze zrobili mu kilka operacji na otwartym mózgu. Jego stan był ciężki, Rosjanin był ciągle nieprzytomny.

Medycy próbowali ustalić, kim jest ich pacjent, wysłali odciski palców i zdjęcie jego tatuażu do wojskowych organów śledczych, prosząc, by ustalili tożsamość żołnierza i przekazali wiadomość bliskim. Żadnych wiadomości jednak nie było.

- Nikt go nie szukał! Już w maju został uznany za zaginionego, ale jednostka, w której służył nie poinformowała o tym. Przestali mu wypłacać pieniądze. Dzwoniliśmy do szpitali w Petersburgu, Biełgorodzie, Woroneżu. Odpowiadano nam, że takiego żołnierza tam nie ma. Mówiliśmy, że mógł zostać ranny w głowę, że może być nieprzytomny, prawdopodobnie utrata pamięci, że może nie mieć dokumentów. Szukaliśmy go wszędzie: wśród żywych i umarłych - mówiła Jelena.

List do Putina

W sierpniu siostra Wiesiełowa poznała matkę zaginionego poborowego z Pietrozawodska, która napisała list do prezydenta Władimira Putina z prośba o pomoc w poszukiwaniu i identyfikacji żołnierzy, którzy zaginęli w czasie walk w Ukrainie. Pod listem podpisało się 106 rodzin. Ostatecznie Jelenie Lekkojewej udało się odnaleźć brata dzięki pomocy Czerwonego Krzyża. Ze szpitala w Moskwie wysłano jej najpierw zdjęcie tatuażu, który rozpoznała.

Wiesiełow jest w śpiączce od ponad trzech miesięcy. Jego rodzina nie wie, czy państwo pomoże w jego leczeniu i powrocie do zdrowia i czy będzie jakakolwiek rekompensata z powodu ciężkich obrażeń.

"Od początku inwazji zbrojnej władze rosyjskie zaledwie dwukrotnie informowały o liczbie zabitych żołnierzy. Ostatni raz, w marcu, ministerstwo obrony podało, że zginęło 1351 żołnierzy. Rosja nie podaje też danych o rannych i wziętych do niewoli. Strona ukraińska twierdzi, że od początku inwazji ponad 52 tysiąca rosyjskich żołnierzy zostało zabitych, rannych lub wziętych do niewoli" - przypomniał portal telewizji Current Time, tworzonej przez rozgłośnie Radio Swoboda i Głos Ameryki.

Autorka/Autor:tas

Źródło: currenttime.tv

Źródło zdjęcia głównego: mil.ru

Tagi:
Raporty: