Test przygotowywano ponad rok, rosyjscy naukowcy zginęli. "Ci ludzie byli naszą elitą"


- Wydawało się, że wszystko powinno zostać zrealizowane, sytuacja jednak przebiegała inaczej - mówił szef Rosyjskiego Federalnego Centrum Jądrowego Walentin Kostiukow o wypadku z 8 sierpnia. Tamtego dnia w wyniku eksplozji na poligonie doświadczalnym w obwodzie archangielskim zginęło pięć osób, a trzy zostały ranne. Szef państwowej korporacji Rosatom obecny na pogrzebie ofiar dodał, że "największym hołdem" dla zmarłych będzie kontynuowanie prac nad nowymi typami broni.

Ofiary wypadku pracowały w Rosyjskim Federalnym Centrum Jądrowym w Sarowie (mieście zamkniętym w obwodzie niżnonowogrodzkim). Centrum wchodzi w strukturę państwowego Rosatomu.

W poniedziałek w czasie pogrzebu pracowników, których pochowano w tym mieście, szef ośrodka, Walentin Kostiukow, wymienił ich nazwiska: Aleksiej Wjuszin, Jewgienij Koratajew, Wiaczesław Lipszew, Siergiej Piczugin i Władysław Janowski.

Roczne przygotowania

- Śmierć tych pracowników to gorzka strata dla całego centrum nuklearnego i korporacji państwowej Rosatom. Ci ludzie byli naszą elitą, czasem prowadzili badania w niewiarygodnie trudnych warunkach - powiedział Kostiukow, cytowany przez rosyjską gazetę "RBK".

Mówił, że przygotowania do testów rakiety na Morzu Białym trwały ponad rok. - Wydawało się, że wszystko powinno zostać zrealizowane, sytuacja jednak przebiegała inaczej - stwierdził.

Jak pisze agencja Reutera, Kostiukow przyznał też, że eksperci pracowali nad tym, by "opanować sytuację, ale nie udało się zapobiec wypadkowi". Nazwał ich "bohaterami narodowymi" i wezwał, by pośmiertnie ich odznaczyć.

W sobotę korporacja Rosatom ujawniła, że pracownicy, którzy zginęli, byli "zaangażowani w pracę związaną ze źródłem energii radioizotopowej, która była częścią rakiety". Agencja Ria Nowosti cytująca tego dnia oświadczenie Rosatomu przekazała, że do wypadku doszło w czasie testu rakiety na platformie morskiej i że w jego trakcie zaczęło się palić paliwo rakiety. To doprowadziło do wybuchu.

W czasie poniedziałkowego pogrzebu szef Rosatomu Aleksiej Lichaczew mówił o zmarłych jako "dumie kraju i sektora atomowego". - Największym hołdem dla nich będzie kontynuowanie prac nad nowymi typami broni, które z pewnością doprowadzimy do końca - powiedział.

Mały reaktor atomowy?

Jak pisze Reuters, jeden z przedstawicieli Rosyjskiego Federalnego Centrum Jądrowego w Sarowie w nagraniu wideo opublikowanym w niedzielę wieczorem "zasugerował", nie mówiąc tego wprost, że zmarli pracowali nad małym reaktorem jądrowym.

Wiaczesław Sołojew wyjaśnił, że jego ośrodek naukowy zajmuje się pracami nad "źródłami energii (...) wykorzystując materiały radioaktywne, w tym izotopy promieniotwórcze". Zaznaczył, że nad rozwojem takiej technologii pracuje "wiele krajów", a "Amerykanie w ubiegłym roku też testowali mały reaktor". - Nasze centrum również kontynuuje pracę w tym kierunku - dodał, zaznaczając, że ośrodek działa na rzecz tak sektora wojskowego, jak i cywilnego.

Katastrofalny wypadek

8 sierpnia rosyjskie ministerstwo obrony przekazało, że doszło do pożaru na poligonie w obwodzie archangielskim.

10 sierpnia Rosatom przyznał, że w wybuchu, do którego doszło w czasie testu rakiety na platformie morskiej, zginęło pięć osób, a trzy zostały ranne.

Później rosyjskie media poinformowały, że chodzi o poligon doświadczalny marynarki wojennej, położony w pobliżu wioski Nienoksa na wybrzeżu Morza Białego.

Radio Echo Moskwy relacjonowało, że "w miejscu tym są przeprowadzane systematyczne testy rakiet balistycznych dla okrętów podwodnych". Z kolei rosyjska redakcja BBC, powołując się na własne źródła, informowała, że na poligonie testowane są wszystkie rodzaje rakiet, w które uzbrojone są rosyjskie okręty, w tym międzykontynentalne rakiety balistyczne, pociski manewrujące i przeciwlotnicze.

Część obszaru Morza Białego, w pobliżu którego doszło do eksplozji, została zamknięta na miesiąc dla statków.

Nienoksa jest położona na wybrzeżu Morza Białego w obwodzie archangielskimGoogle Maps

Według agencji Reutera 8 sierpnia wybuchnąć mogła rakieta, która w Rosji znana jest jako 9М730 Buriewiestnik, a w klasyfikacji NATO jest oznaczona jako SSC-X-9 Skyfall. Zasięg tego pocisku manewrującego Putin określił jako "nieograniczony".

Jeffrey Lewis, ekspert Instytutu Studiów Międzynarodowych Middlebury w USA, ocenił w oparciu o zdjęcia satelitarne i inne dane, że do wypadku doszło podczas testowania pocisku z napędem jądrowym.

Lewis dodał, że w okolicach wybuchu u wybrzeży Morza Białego tego samego dnia zidentyfikowano okręt Sieriebrianka, przeznaczony do transportowania płynnych odpadów radioaktywnych.

Autor: tas/adso/kwoj / Źródło: Reuters, RBK, Echo Moskwy, PAP

Źródło zdjęcia głównego: mil.ru