Do rosyjskiego resortu dyplomacji wezwany został w piątek polski ambasador w Moskwie Krzysztof Krajewski, któremu przekazano protest wobec wydalenia z Polski trzech rosyjskich dyplomatów. W odpowiedzi na te działania władz w Warszawie z Rosji wyrzuconych zostanie pięciu pracowników polskiej ambasady – przekazało rosyjskie MSZ. "Decyzja strony rosyjskiej stanowi kolejny przykład agresywnej polityki i jest świadomym gestem obliczonym na zaognienie stosunków z sąsiadami i całą społecznością międzynarodową" – zareagowało polskie MSZ.
MSZ Rosji oświadczyło, potwierdzając wcześniejsze doniesienia rosyjskich mediów, że wezwało w piątek ambasadora RP w Moskwie Krzysztofa Krajewskiego, któremu przekazało protest z powodu wcześniejszego uznania przez Polskę za osoby niepożądane trzech pracowników ambasady Rosji w Warszawie. Resort dodał, że w reakcji na działania strony polskiej uznał za osoby niepożądane pięciu pracowników ambasady RP w Moskwie. Mają oni opuścić Rosję do końca dnia 15 maja.
Działania Polski rosyjskie MSZ określiło jako "prowokacyjne". Oświadczyło także, że "Warszawa świadomie realizuje kurs na dalszą degradację i niszczenie relacji dwustronnych". Ministerstwo oznajmiło, że to działania strony polskiej sprawiły, iż "w ciągu ostatnich kilku lat kontakty z Rosją były faktycznie zamrożone". Zarzucono Polsce m.in. "próby torpedowania rosyjskich projektów energetycznych" i "antyrosyjską kampanię informacyjną na szeroką skalę".
Polskie MSZ: decyzja strony rosyjskiej to kolejny przykład agresywnej polityki
Polskie MSZ poinformowało w piątkowym oświadczeniu, że 23 kwietnia 2021 r. ambasador RP w Moskwie Krzysztof Krajewski został wezwany do MSZ Federacji Rosyjskiej, gdzie zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami wręczono mu notę dyplomatyczną z informacją o uznaniu pięciorga polskich dyplomatów za personae non gratae.
"Decyzja strony rosyjskiej stanowi kolejny przykład agresywnej polityki i jest świadomym gestem obliczonym na zaognienie stosunków z sąsiadami i całą społecznością międzynarodową" – oświadczyło MSZ.
"Rzeczpospolita Polska opowiada się konsekwentnie za dialogiem i deeskalacją. W obecnej sytuacji zastrzegamy sobie prawo do adekwatnej reakcji na decyzję MSZ Rosji" – podkreślił resort dyplomacji.
Wcześniej do sprawy odniósł się wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk. - Nasz ambasador był dziś w rosyjskim MSZ, odebrał notę, której się spodziewaliśmy, ponieważ rosyjskie MSZ zapowiedział to już wcześniej na stronie internetowej – powiedział w piątek dziennikarzom. - Odnotowujemy to, przyjmujemy do wiadomości, zastrzegamy sobie prawo do adekwatnej reakcji – dodał.
"Naruszenie przez wskazane osoby warunków statusu dyplomatycznego"
W połowie kwietnia ambasadorowi Rosji w Warszawie wręczono notę dyplomatyczną, zawierającą informację o uznaniu za personae non gratae trzech pracowników rosyjskiej ambasady. W komunikacie polski MSZ wyjaśnił, że "podstawą takiej decyzji było naruszenie przez wskazane osoby warunków statusu dyplomatycznego oraz prowadzenie działań na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej".
W odpowiedzi szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow zapowiedział, że z Rosji wydalonych zostanie pięciu polskich dyplomatów.
Na początku lutego rosyjskie władze wydaliły trzech unijnych dyplomatów w związku z ich domniemanym udziałem w niedawnych protestach w Rosji, związanych z uwięzieniem opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. W tej grupie jest pracownica polskiego konsulatu w Petersburgu, a także dyplomaci ze Szwecji i Niemiec.
"To jest niestety typowy sposób działania dla Rosjan"
- W świecie dyplomacji to normalne zachowanie. Kiedy jeden kraj chce wyrazić niezadowolenie z działań drugiego, to wzywa wówczas ambasadora, nagłaśnia tę sprawę i poprzez ambasadora komunikuje swoje niezadowolenie – mówiła w TVN24 była ambasador RP w Moskwie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Była ambasador zastrzegła jednak, że do dobrych praktyk dyplomatycznych należy wydalanie takiej samej liczby osób, co drugi kraj. - Tymczasem Rosjanie reagują asymetrycznie. (…) To jest niestety typowy sposób działania dla Rosjan – zaznaczyła.
Mamy do czynienia z bardzo poważnym procesem, który trwa już od wielu lat. Procesem, w którym Rosja bardzo różnymi sposobami - poprzez cyberagresję, dywersję, korupcję polityczną, wojny informacyjne - ingeruje w sprawy wewnętrzne krajów europejskich i Stanów Zjednoczonych
- Mamy do czynienia z bardzo poważnym procesem, który trwa już od wielu lat. Procesem, w którym Rosja bardzo różnymi sposobami - poprzez cyberagresję, dywersję, korupcję polityczną, wojny informacyjne - ingeruje w sprawy wewnętrzne krajów europejskich i Stanów Zjednoczonych – powiedziała Pełczyńska-Nałęcz.
Jej zdaniem, w obecnej sytuacji kluczowa jest "nie tyle kwestia wyrównywania rachunków [poprzez dalsze wydalenie rosyjskich dyplomatów – red.], ile całościowa polityka w Unii Europejskiej i w ramach NATO". – Mamy do czynienia z pewną agresywną polityką, która dotyka właściwie wszystkich krajów – oceniła.
"Nie odbierałbym tego jako ataku skierowanego bezpośrednio na Polskę"
Publicysta "Gazety Wyborczej" i autor książek o Rosji Wacław Radziwinowicz zauważył, że w ostatnim czasie "nie ma dnia, żeby MSZ Rosji kogoś z dyplomatów akredytowanych w Moskwie nie wydaliło". - Za trzech wyrzuconych Rosjan, Polska będzie musiała zabrać do siebie pięciu dyplomatów – mówił. - Zwyczaje dyplomatyczne są takie, że zawsze jest odpowiedź. W kulturalnych zwyczajach jest to, by ta odpowiedź nie była zbyt duża. Wymienia się głowę za głowę. Ale jak widać Rosjanie eskalują swoje represje – ocenił gość TVN24.
- Nie odbierałbym tego jako ataku skierowanego bezpośrednio na Polskę. (…) Celem Putina nie jest Polska, nie jest Praga, ale są Stany Zjednoczone. Nie po to, by doprowadzić do wielkiej konfrontacji, ale umościć sobie pozycję do dialogu z nową administracją [USA – red.] – ocenił Radziwinowicz.
Źródło: Reuters, PAP