Rosjanie przestrzegają, że mogliby użyć broni jądrowej, gdyby NATO próbowało umieścić większe siły w krajach bałtyckich, lub gdyby nastąpiła próba siłowego zwrócenia Krymu Ukrainie - twierdzi brytyjski dziennik "The Times", powołując się na niejawne notatki ze spotkania rosyjskich i zachodnich oficjeli. - To klasyczny przykład demonizacji Rosji - odpowiada rzecznik Władimira Putina Dmitrij Pieskow.
Przedstawiciele NATO mieli ocenić, że Rosja może podjąć pewne działania w państwach bałtyckich, ale będą one bardzo trudne do namierzenia.
Gazeta powołała się na zapisy z tajnego spotkania grupy emerytowanych rosyjskich generałów wojska i służb wywiadowczych ze swymi odpowiednikami z USA, jakie odbyło się 18 marca w Torgau we wschodnich Niemczech.
Scenariusze dla krajów bałtyckich
Podczas rozmów Rosjanie mieli ostrzec, że wszelkie próby „siłowego” przyłączenia Krymu do Ukrainy, spotkają się ze zdecydowaną odpowiedzią rosyjskiego wojska. W grę ma wchodzić nawet użycie broni jądrowej. Potencjalne wysłanie przez NATO na Ukrainę sprzętu wojskowego będzie natomiast potraktowane jako „dalsze osaczanie Rosji” i „naród rosyjski będzie domagał się zdecydowanej odpowiedzi”.
Rosjanie mieli też poruszyć temat krajów bałtyckich. Oznajmili, że istnieją tam „takie same warunki, które zmusiły Rosję do podjęcia działania na Ukrainie”. Przedstawiciele Zachodu uznali, że Rosjanom chodzi o duże mniejszości rosyjskojęzyczne w Estonii, Łotwie i Litwie. Reprezentanci Kremla mieli przestrzec, że ewentualne przesunięcie większych sił NATO do tych państw spotkałoby się „z pełnym spektrum odpowiedzi, od jądrowych po niewojskowe”.
Po spotkaniu przedstawiciele Zachodu mieli skonstatować, że Kreml może podjąć jakieś rzeczywiste działania w krajach bałtyckich, ale najpewniej będą one obliczone na „destabilizację” i prowadzone bardzo skrycie. Tak, aby było trudniej je namierzyć i powiązać z Rosją. Ewentualne wysłanie żołnierzy czy uzbrojenia ma być mało prawdopodobne.
- Rosja najpewniej będzie liczyła na powolne nakłonienie mniejszości rosyjskich, aby ciążyły do „macierzy”, ale bez dawania NATO pretekstu do wysłania wojska - mieli stwierdzić uczestnicy spotkania. Gdyby pomimo tego NATO odpowiedziało przez rozmieszczenie dodatkowych oddziałów, to uczyniłoby z Sojuszu „potencjalnego agresora przeciw rosyjskim mniejszościom w krajach bałtyckich”. Zrodziłoby to znacznie groźniejszy kryzys niż ten na Ukrainie.
Kreml odpowiada na publikację
"To klasyczny przykład demonizacji Rosji" - odpowiedział rzecznik Władimira Putina Dmitrij Pieskow, komentując doniesienia gazety „The Times”.
- To klasyczny przykład trwającej histerii, dotyczącej demonizacji naszego kraju. Dziennikarze sami komplikują sytuację w przestrzeni informacyjnej, nie kierują się konkretami. Później boją się tego, co napisali – komentował Dmitrij Pieskow, cytowany przez rosyjską agencję Interfax.
Rzecznik Putina zaznaczył, że publikacji w dzienniku „The Times” nie można traktować „poważnie”. Radził dziennikarzom zachodnim, by "dokładniej obejrzeli film „Krym. Droga do ojczyzny”, w którym Putin oświadczył, że Moskwa "nigdy nie groziła użyciem broni jądrowej z powodu wydarzeń na Krymie”.
W podobnym tonie na publikacje w „The Times” zareagowali także rosyjscy politycy. Członek komisji ds. bezpieczeństwa w Dumie (izbie niższej parlamentu), były szef FSB Nikołaj Kowaliow nazwał oświadczenia brytyjskiego dziennika „fantazjami”.
– O fantazjach tego typu słyszymy coraz częściej. Niestety fantazjują także urzędnicy wysokiego szczebla. Na podobne komentarze pozwalają sobie emerytowani wojskowi amerykańscy, cytowani później przez media – mówił Nikołaj Kowaliow.
Autor: mk, tas//gak / Źródło: "The Times", independent.co.uk, Interfax, PAP
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru