Władze anektowanego przez Rosję Krymu nie badają przypadków zaginięć przeciwników politycznych i doniesień o stosowaniu wobec nich tortur. Zastraszają oponentów, by ich uciszyć - alarmuje w środę organizacja praw człowieka Amnesty International.
W raporcie "Łamanie prawa do wolności słowa, gromadzenia się i zrzeszania na Krymie" opisano, w jaki sposób władze atakują proukraińskie media, krymskich Tatarów i osoby krytykujące reżim.
Porwania opozycjonistów
Od kiedy Rosja anektowała Krym, na półwyspie porwano co najmniej siedem osób, których los nadal nie jest znany, w tym trzech krymskich Tatarów. Dwóch z nich po raz ostatni widziano pod koniec września 2014 r., gdy czterej mężczyźni w czarnych mundurach wepchnęli ich do furgonetki. Znaleziono też ciało kolejnej uprowadzonej osoby; nosiło ono ślady tortur.
Andrij Szekun, lider Ukraińskiego Domu, organizacji promującej język ukraiński i ukraińską kulturę na Krymie, został porwany przez prorosyjskie siły paramilitarne, które przetrzymywały go przez 11 dni. W marcu ub.r. był rażony prądem; następnie został przekazany ukraińskiemu wojsku. Według AI nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności w tej sprawie. W maju ub.r. zaginęło także trzech innych członków Ukraińskiego Domu. Nie wiadomo, co się z nimi stało.
Bez dowodów
- Krymskie władze mówią nam, że badają wszystkie przypadki porwań i tortur, ale na razie nie widzieliśmy konkretnych dowodów, że tak się dzieje - powiedział szef AI na Europę i Azję Centralną John Dalhuisen. Według niego fala porwań między marcem a wrześniem ub.r. skłoniła wielu krytyków krymskich władz do opuszczenia regionu.
- Ci, którzy zostali, są prześladowani przez władze, które są zdeterminowane, by uciszyć swych przeciwników - dodał.
Klimat strachu
Zdaniem AI władze tworzą klimat strachu na Krymie, zastraszając media i organizacje pozarządowe oraz wprowadzając przepisy ograniczające ich działalność. Amnesty opisuje m.in. styczniowe najście na telewizję mniejszości tatarskiej na Krymie ATR. 30 uzbrojonych mężczyzn ze specjalnych oddziałów policji i 10 przedstawicieli sił bezpieczeństwa zakłóciło transmisję i zarekwirowało dokumenty z lutego ub.r.
Jak pisze AI, już przed tym nalotem kanał stosował autocenzurę. Przestał używać słów "aneksja" i "okupacja", gdyż redaktorzy otrzymali ostrzeżenia od władz, które groziły im postępowaniem karnym za "ekstremistyczne" audycje.
Uciekli z Krymu
Z raportu wynika też, że z obawy przez prześladowaniem z Krymu uciekło wielu dziennikarzy i blogerów. Po aneksji półwyspu władze nakazały wszystkim mediom, by się ponownie zarejestrowały. Bez podania konkretnego powodu odrzucony został jednak m.in. wniosek znanej tatarskiej agencji prasowej QHA.
W raporcie organizacja opisuje też ograniczanie protestów Tatarów krymskich oraz prześladowanie członków organu samorządu Tatarów krymskich Medżlisu. Według AI na Krymie przestało istnieć kilka znanych niezależnych organizacji, głównie zajmujących się prawami człowieka.
"Wyjedźcie lub się zamknijcie"
- Rok po aneksji Krymu podejście lokalnych władz i ich rosyjskich mocodawców można podsumować następująco: jeśli się wam nie podoba, to wyjedźcie lub się zamknijcie - powiedział Dalhuisen.
- Społeczność międzynarodowa nie ma ochoty wywierać presji na Rosję, by przywrócić integralność terytorialną Ukrainy, ale powinna przynajmniej bardziej naciskać na Rosję, by szanowała prawa wszystkich mieszkańców Krymu - zaapelował przedstawiciel Amnesty International.
Autor: asz//rzw / Źródło: PAP