Rekin zaatakował surfera u wybrzeży Australii. 30-latek poczuł potężny cios w nogę, potem widział, że coś obok gwałtownie szamocze się w wodzie. Do brzegu dotarł samodzielnie. Stamtąd do szpitala zabrał go helikopter.
Pomimo szoku i bardzo ciężkiej rany w nodze, surfer zdołał o własnych siłach dopłynąć do plaży. Na brzegu opatrzyli go przyjaciele. Okazało się, że w lewym udzie ma ranę o przekroju około 40 centymetrów. Na szczęście nie doszło do poważnych uszkodzeń naczyń krwionośnych. Stan rannego określono jako stabilny.
Do wypadku doszło w Nowej Południowej Walii w pobliżu miejscowości Fingal Head. Plaża jest znana z tego, że grasują na niej rekiny. Mimo tej złej sławy jest ulubionym miejscem surfingu dla studentów i wypoczywających tam całych rodzin. Teraz policja zamknęła Fingal Head i kilka okolicznych plaż. Teren patroluje helikopter.
Źródło: Reuters