Międzynarodowa Federacja na rzecz Praw Człowieka (FIDH) zaapelowała o wszczęcie niezależnego śledztwa w sprawie doniesień o aktach przemocy, których armia malijska ma się dopuszczać wobec ludności na terenach odbijanych z rąk islamistów.
Minister obrony Francji Jean-Yves Le Drian w środę wieczorem nie potwierdził ani nie zdementował tych doniesień, wezwał jedynie francuskie media do "zachowania maksymalnej ostrożności" w tej kwestii. Francja polega na malijskich oficerach, "tu chodzi o honor" - podkreślił.
Przemoc wobec Tuaregów
Według Międzynarodowej Federacji na rzecz Praw Człowieka (FIDH) z siedzibą w Paryżu armia malijska, złożona głównie z czarnoskórej ludności z południa, dopuszcza się aktów przemocy wobec ludności arabskiej i Tuaregów zamieszkujących północ kraju. Jak podała FIDH, na wyzwalanych terenach malijscy żołnierze wieszali ludzi, którzy ich zdaniem wspierali islamskich rebeliantów, mieli przy sobie broń, nie posiadali dokumentów tożsamości lub po prostu należeli do "podejrzanej" mniejszości narodowej, np. Tuaregów. - Tuaregowie to nasi sojusznicy, a północne Mali to ich dom. Są Malijczykami na równi z innymi - podkreślił Le Drian.
Rasistowskie oblicze wojny
Według FIDH do egzekucji doszło m.in. w miejscowościach Sevare, Mopti, Niono. W Sevare zabito co najmniej 11 osób, a 20 ciał pospiesznie spalono, co też może wskazywać na śmierć z rąk malijskiej armii.
Doniesienia o aktach przemocy armii wobec ludności na wyzwalanych terenach ukazują nowy, rasistowski aspekt malijskiego konfliktu - zauważa BBC. 11 stycznia Francja rozpoczęła ofensywę przeciw islamistom, którzy od wiosny kontrolują północ Mali. Rebeliantom sprzyjał wówczas chaos, w jakim pogrążył się kraj po obaleniu w wojskowym zamachu stanu demokratycznie wybranego prezydenta Amadou Toure. Według ekspertów do spraw bezpieczeństwa islamiści chcą utworzyć w północnym Mali własne państwo i przekształcić je w ośrodek ekstremizmu, zagrażający sąsiednim krajom, w tym europejskim
Autor: mtom / Źródło: PAP