NATO nie ma żadnego dowodu na to, że Muammar Kaddafi żyje, bądź zginął - przyznał we wtorek brygadier Claudio Gabellini ze znajdującego się w Neapolu sztabu operacji sił Sojuszu w Libii. Tak odniósł się do sugestii prasy, że Kaddafi mógł zginąć lub zostać ciężko ranny w nalocie na rezydencję jego syna w nocy z 30 kwietnia na 1 maja.
- Nie mamy żadnego dowodu na to, że żyje albo, że nie żyje, nie wiemy co teraz robi Kaddafi - oświadczył Gabellini podczas rozmowy z dziennikarzami. Wyjaśnił natomiast: "I prawdę mówiąc to nas nie interesuje".
- Naszym mandatem jest obrona libijskiej ludności cywilnej i realizujemy go atakując cele militarne, a nie konkretnych osobników - podkreślił przedstawiciel NATO z Neapolu podczas telemostu z Brukselą.
Gdzie jest Kaddafi?
Wątpliwości co do losu Kaddafiego zasiał w poniedziałek włoski dziennik "La Stampa". Jego publicysta zapytał: "Co stało się z Kaddafim, który nie pokazuje się publicznie od 9 dni? Czy żyje? Czy został zabity albo ciężko ranny w bombardowaniu NATO?".
Gazeta przypomniała, że ostatnia wypowiedź Kaddafiego pochodzi z 30 kwietnia. Groził wtedy Włochom wojną. W nocy z 30 kwietnia na 1 maja w rezultacie bombardowania domu, w którym przebywał przywódca libijski, zginął jego syn Saif al-Arab wraz z żoną i trzema synami.
"Czy to na pewno był Saif?" - zapytał publicysta dziennika. Wyraził przypuszczenie, że mogło dojść do "symulacji". Zagadka jest tym większa, podkreślił, że nie opublikowano zdjęć ofiar tego nalotu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum