- Syn ledwie szedł. W czasie ostatniego widzenia rozmawialiśmy przez szybę, przez telefon. On był taki chudy - opowiada Lidzija Kawalenka, matka głodującego od grudnia Siarhieja Kawalenki. Mężczyzna, który trafił do kolonii karnej, został skazany za powieszenie na świątecznej choince w Witebsku historycznej, nieuznawanej przez władze, flagi Białorusi. Matka opozycjonisty boi się, że jej syn już nigdy nie wyjdzie z więzienia, bo nie przeżyje.
Pierwszy wyrok dla Kawalenki brzmiał: ograniczenie wolności. Później: ponad 2 lata kolonii karnej. Mężczyzna w grudniu rozpoczął głodówkę. Miał zaledwie dwutygodniową przerwę.
Lidzija Kawalenka opowiada, że gdy odwiedziła syna w szpitalu, ten wyglądał już bardzo źle. - Pytam: Sierjoża, co cię boli? A on, że serce, nerki, wątroba, żołądek, nogi ciężkie. Tydzień temu ważył 51 kilogramów, teraz to może z 42 kilo - opowiada kobieta. Służby więzienne zdecydowały więc, że opozycjonista będzie karmiony siłą. Trafił na oddział psychiatryczny.
Tak źle jeszcze nie było
Dla Alesia Zarembiuka głodujący Siarhiej to białoruski bohater. Mężczyzna też siedział w białoruskim areszcie. - Tam panują nieludzkie warunki. Nie ma łóżek, przynajmniej w tych aresztach administracyjnych. Jest duża deska, na której śpią wszyscy - opowiada Zarembiuk.
Według niego obecne represje na Białorusi to zemsta Aleksandra Łukaszenki za europejskie sankcje. Opozycjoniści dostali zakaz wyjazdów za granicę. Pierwszy przywódca niepodległej Białorusi - Stanisław Szuszkiewicz został ostatnio wyciągnięty z pociągu z Mińska do Wilna. - Obywatele nie mają prawa wyjechać ze swojego kraju. To absolutny nonsens. Powrót do czasów Związku Radzieckiego - stwierdza Anatolij Liebiedźko, lider opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej.
Kara i brak łaski
Aby pokazać obywatelom, jak traktuje się przestępców, Łukaszenko nie ułaskawił dwóch skazanych na śmierć za przeprowadzenie zamachu w mińskim metrze - choć mógł. Białoruś to jedyny kraj w Europie, w którym wykonuje się karę śmierci - ostatnio kilkanaście dni temu. - Mój syn napisał list do prezydenta z prośbą o ułaskawienie, napisał, że nie ma żadnego związku z tą sprawą. Sąd nie udowodnił mu winy - powiedziała matka jednego ze straconych, Lubou Kawalioua.
Ale dowody nie były sędziom potrzebne. Matka straconego Uadzisłau Kawaliou powtarza, że jej syn znalazł się w metrze przypadkiem.
Dziennikarka Superwizjera TVN Monika Góralewska była z nią, gdy ta walczyła o odroczenie egzekucji. - Ta historia pokazuje, że jeśli twoja droga skrzyżuje się z drogą władzy, to jest to dla ciebie śmiertelne zagrożenie - tłumaczy dziennikarka.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN