Zakończony w niedzielę szczyt G20 w australijskim Brisbane był demonstracją braku wspólnego języka między Rosją i Zachodem, niezbędnego do prowadzenia konstruktywnego dialogu - ocenia w poniedziałek dziennik "Wiedomosti". Było momentami ostro, ale to Putin, wyjeżdżając szybko ze szczytu, uniknął konieczności stanowczej reakcji na końcowe deklaracje innych.
Rosyjska gazeta zauważa, że "szczyt obradował w sytuacji najwyższego napięcia między Rosją i społecznością światową, spowodowanego kryzysem na Ukrainie". "Wiedomosti" przypomniały też, że premier Australii Tony Abbott proponował nawet, aby nie zapraszać prezydenta Rosji Władimira Putina na to forum.
Dobry znak dla Rosji?
"To, że rosyjski prezydent mimo wszystko wziął udział w szczycie, jest dobrym znakiem dla Rosji. Kraj ten nadal uczestniczy w omawianiu globalnych problemów gospodarczych. Z drugiej strony stanowiska Rosji i Zachodu w sprawie kryzysu ukraińskiego są wciąż nie do pogodzenia. Próby przedyskutowania sytuacji podjęto w toku dwustronnych spotkań - z Angelą Merkel Putin rozmawiał cztery godziny - jednak strony się nie rozumieją" - piszą "Wiedomosti". Dziennik wyjaśnia, że "Zachód oczekuje od Rosji zmiany polityki wobec południowo-wschodniej Ukrainy, a Rosja udaje, że nie prowadzi tam żadnej polityki". "Demonstracyjnie chłodne przyjęcie, ostre słowa kanadyjskiego premiera w czasie powitania, rozsadzenie gości mające pokazać izolację Rosji i wcześniejszy wyjazd Putina wymownie pokazują, jaki jest stosunek do niego wewnątrz +Dwudziestki+" - podkreślają "Wiedomosti".
Mógł się wycofać
Gazeta konstatuje, że wyjeżdżając z Brisbane przed końcem obrad, prezydent Rosji uniknął konieczności reagowania na ostre wystąpienia zachodnich przywódców na zakończenie szczytu. "Barack Obama oznajmił, że wspólne dla członków G20 międzynarodowe zasady nie pozwalają na wtargnięcia do innych krajów, finansowanie politycznych marionetek i udzielanie im poparcia prowadzącego do rozpadu państwa. David Cameron zagroził Rosji międzynarodową izolacją w razie dalszej eskalacji konfliktu" - przekazują "Wiedomosti".
Dziennik zaznacza, że "Rosji dano możliwość wycofania się". "Obama podkreślił, że jako pierwszy zaproponuje uchylenie sankcji, jeśli Rosja +wybierze inną drogę+, a Merkel oświadczyła, że nie bacząc na stanowisko rosyjskiego przywódcy w sprawie Ukrainy, +ważne jest, by wykorzystywać wszystkie możliwości do dialogu+" - podają "Wiedomosti". Moskiewska gazeta podkreśla, że "aby skorzystać z tej możliwości, Rosja będzie musiała uznać swoją rolę w kryzysie ukraińskim". "Podstaw, by na to liczyć, na razie jest niewiele" - konkludują "Wiedomosti".
Uniki Putina
Z kolei "Kommiersant" uważa, że spotkanie liderów G20 w Brisbane było najtrudniejszym szczytem w historii tej struktury. "Utworzona w celu rozwiązywania problemów gospodarki światowej G20 tym razem była zmuszona, by poświęcić najwięcej uwagi kryzysowi na Ukrainie - głównemu problemowi polityki światowej" - pisze rosyjski dziennik.
"Kommiersant" zauważa, że "choć do przełomu nie doszło, to jednak i Zachód, i Rosja zaliczają szczyt do swoich aktywów". "Zachodni przywódcy potwierdzili determinację, by kontynuować presję na Moskwę w celu zmiany jej polityki w stosunku do Ukrainy. Wyjeżdżając z Brisbane przed końcem obrad, prezydent Rosji uniknął konfrontacji ze swoimi krytykami, co nie pozwoliło im wykorzystać G20 do zwiększenia izolacji Rosji" - wskazuje gazeta.
"Kommiersant" zaznacza, że "mimo nacisku ze strony Zachodu w czasie szczytu G20 Moskwie udało się to, co dla niej najważniejsze - uniknąć głośnych skandali i kontynuować dialog z najbardziej nieprzejednanymi oponentami".
Okręty jako węże pożarnicze
Natomiast wielkonakładowy "Moskowskij Komsomolec" przytoczył opinię politologa Igora Bunina, który ocenił, że w Brisbane "Putin wszedł do klatki z lwami".
"Oczywiście miał do dyspozycji swoiste węże pożarnicze w postaci czterech okrętów wojennych u wybrzeży Australii, jednak do klatki musiał wejść sam. Wszyscy, oprócz liderów krajów BRICS, zachowywali się skrajnie wrogo wobec Putina, którego głównym celem było wytrzymanie tych ukłuć" - powiedział Bunin.
W skład BRICS wchodzą - obok Rosji - Brazylia, Indie, Chiny i RPA.
Autor: //gak / Źródło: PAP