Prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył w czwartek, że zagrożenie ze strony Rosji podkreślane przez wiele krajów jest jego zdaniem wyolbrzymiane w celu uzasadnienia wydatków na cele militarne.
Rosyjski prezydent powiedział też, że Rosja nie dąży do dominacji ani do ekspansji globalnej i nie planuje ataku na żadne inne państwo.
Putin: media manipulują łącząc Rosję i Trumpa
Przemawiając podczas obrad Klubu Wałdajskiego, ocenił, że kampania prezydencka w USA charakteryzuje się histerią na temat domniemanego rosyjskiego wpływu na jej przebieg. Odrzucił sugestie, że Moskwa próbuje wpłynąć na wynik amerykańskiego głosowania.
Dodał, że jakiekolwiek ataki - w tym ataki hakerskie - mające potencjalnie wpływ na politykę innych krajów są jego zdaniem "nie do zaakceptowania".
Jak zaznacza agencja Reutera - w tej kwestii Waszyngton w ostatnich tygodniach oficjalnie oskarżył Kreml o zlecenie przeprowadzenia cyberataków na komitet Partii Demokratycznej i kradzież korespondencji demokratów. Moskwa temu zaprzeczyła.
Putin powiedział też, że media za oceanem celowo stworzyły wrażenie, że w wyborach prezydenckich faworytem Rosji jest Donald Trump. Uznał to za sposób walki politycznej i manipulacji opinią publiczną.
Według Putina idea ta jest "podrzucana do masowej świadomości", a służy ona celom tych, którzy bronią interesów Hillary Clinton. Putin ocenił, że Trump reprezentuje interesy "prostych ludzi", a więc tej części amerykańskiego społeczeństwa, która jest zmęczona obecnymi elitami.
- Będziemy pracować z każdym prezydentem, którego wybierze naród amerykański i który zechce pracować z nami - zapewnił.
Porażka ws. Syrii
Putin powiedział także, że podejmowanego przez niego próby osiągnięcia porozumienia z Barackiem Obamą, które mogłyby zakończyć rozlew krwi w Syrii, nie powiodły się.
- Nie powstał zjednoczony front do walki z terroryzmem - ocenił. - W Waszyngtonie działały siły, które zrobiły wszystko, co w ich mocy, by nasze porozumienia nie ruszyły - dodał.
Rosyjski prezydent powiedział też, że w obecnej sytuacji rosyjskie wojska w Syrii "nie mają wyboru" i muszą walczyć w Aleppo z rebeliantami kontrolującymi wschodnią część miasta, mimo przebywania tam setek tysięcy cywilów.
W kwestii Aleppo należy wybrać, czy "pozostawić tam gniazdo terrorystów", czy też starać się je ostatecznie usunąć, robiąc wszystko, by uniknąć ofiar wśród ludności cywilnej - tłumaczył.
Putin porównał tę sytuację do ofensywy na Mosul w Iraku, gdzie armia tego kraju wspomagana przez USA atakuje dżihadystów. - Jeśli nie należy niczego robić, to nie trzeba prowadzić ofensywy na Mosul. Zostawmy wszystko tak, jak jest - powiedział. "Zachodni partnerzy" - kontynuował - apelują do Rosji w sprawie ofensywy na bastion IS w Syrii - Ar-Rakkę - tymczasem, jak zauważył, "tam również żyje ludność cywilna".
- Czy nie będziemy w ogóle walczyć z terrorystami? Czy kiedy oni biorą zakładników w miastach, zostawiamy ich w spokoju? - pytał Putin. Dodał następnie: - Izrael nigdy tak nie robi i dzięki temu istnieje (...). Jeśli stale będziemy ustępować, zawsze będziemy przegrywać.
Odnosząc się do konfliktów w Afganistanie, Iraku i Libii, zarzucił krajom zachodnim "irracjonalne dążenie do powtarzania własnych błędów". Ocenił, że nie doszło do stworzenia wspólnego frontu w walce z terroryzmem, a wezwania Rosji do wspólnej walki z tym zjawiskiem są ignorowane. Oświadczył też, że w wymiarze globalnym nie ma efektów walki z terroryzmem i ekstremizmem.
Autor: kg/adso / Źródło: PAP, Reuters