Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział w piątek, że w raportach amerykańskich dotyczących domniemanej ingerencji Rosji w wybory prezydenckie w USA są jedynie "przypuszczenia i wnioski na podstawie przypuszczeń".
Podczas debaty na Międzynarodowym Forum Ekonomicznym w Petersburgu Putin zapewnił, że czytał powstałe w USA raporty i że nie ma w nich "niczego konkretnego".
- Trzeba zakończyć tę bezużyteczną i szkodliwą gadaninę. To jest przenoszenie wewnętrznych niesnasek politycznych w USA na arenę zewnętrzną - oznajmił. Dodał, że "przynosi to szkodę stosunkom międzynarodowym i światowej gospodarce, kwestiom bezpieczeństwa i walki z terroryzmem".
Putin ocenił, że w trakcie wyborów w USA "ekipa (obecnego prezydenta Donalda) Trumpa okazała się bardziej skuteczna", natomiast druga ekipa "przeliczyła się" i nie chce przyznać się do błędu. Zarzuty wobec Rosji dotyczące ingerowania w wybory ocenił jako próbę przerzucenia odpowiedzialności na stronę, która nie jest winna.
"Przypomina mi to antysemityzm"
Komentując zarzuty, że "winni są Rosjanie", oznajmił: - Przypomina mi to antysemityzm, (zarzuty, że) wszystkiemu winni są Żydzi". Dodał następnie: - My wiemy, czym się takie nastroje kończą. One nie prowadzą do niczego dobrego.
Putin określił jako "histerię" reakcje w USA dotyczące spotkań ambasadora Rosji Siergieja Kislaka z byłym doradcą Trumpa do spraw bezpieczeństwa narodowego Michaelem Flynnem. Zapewnił, że na spotkaniu "mówiono jakieś ogólne rzeczy o tym, jak mamy budować relacje".
"Trzeba wam dać jakąś tabletkę, czy co?"
- To po prostu jakaś histeria i nie możecie przestać. Trzeba wam chyba dać jakąś tabletkę, czy co? - kontynuował. Podkreślając, że praca dyplomaty polega na przeprowadzaniu spotkań, skomentował sytuację wokół spotkań Kislaka słowami: - Czy wy już tam zupełnie sfiksowaliście? Przecież to jest służba dyplomatyczna. Zapewnił też, że nie było "żadnych ustaleń" z administracją Trumpa. - Nawet nie zdążyliśmy zacząć żadnych rozmów - oświadczył.
O sankcjach i Syrii
Putin pytany był również o zachodnie sankcje wobec Rosji. Oświadczył, że szkodzą one Rosji przede wszystkim w sferze finansowania, natomiast - jego zdaniem - zaszkodziły one krajom, które je wprowadziły. - Ale oczywiście lepiej byłoby, gdyby tego nie było i lepiej z tym zakończyć - dodał.
Rosyjski prezydent wyraził także przekonanie, że władze Syrii nie stosowały broni chemicznej i że nie ma dowodów, by atak w prowincji Idlib przeprowadziły syryjskie siły rządowe.
- Jeśli chodzi o ludzi, którzy zostali zabici, ucierpieli od użytej broni, w tym chemicznej - to jest kłamliwa informacja. Jesteśmy obecnie absolutnie przekonani, że to po prostu prowokacja. (Prezydent Syrii Baszar) el-Asad nie użył broni. To zostało zrobione przez ludzi, którzy chcieli go o to oskarżyć - oświadczył Putin. Kraje zachodnie oceniają, że nie ma wątpliwości, iż atak chemiczny z 4 kwietnia w Chan Szajchun na północnym zachodzie Syrii przeprowadziły syryjskie siły rządowe. W wyniku ataku śmierć poniosło 87 osób.
Autor: kg//now / Źródło: PAP