O nałożenie sankcji na sprawców zbrodni w Birmie zaapelował w środę do Rady Bezpieczeństwa Marzuki Darusman. Szef niezależnego międzynarodowego zespołu do spraw zebrania dowodów w Birmie przekonywał, że jeśli sprawcy pozostaną bezkarni, to nie ustanie tam gwałt i przemoc.
Darusman nawiązywał do sierpniowego raportu misji (Independent International Fact-Finding Mission on Myanmar), którą powołała w ubiegłym roku w Genewie Rada Praw Człowieka ONZ. W raporcie tym wezwano do ustanowienia zakazu sprzedaży broni do Birmy, wprowadzenia celowych sankcji oraz powołania tymczasowego trybunału do osądzenia podejrzanych o zbrodnie.
Darusman podkreślił, że 444-stronicowy dokument powstał w duchu bezstronności i obiektywizmu. Nazwał sytuację w Birmie "katastrofą praw człowieka", która dotknie wiele generacji.
10 tysięcy ofiar
Mówił m.in. o masakrach na wielką skalę przeprowadzonych podczas czystek w sześciu wioskach, zabijaniu kobiet, dzieci i starszych osób głównie z mniejszości muzułmańskiej Rohindżów. Wskazywał na gwałty, podpalenia i grabieże.
- Misja potwierdziła podobne operacje w 54 innych miejscach w północnym stanie Rakhine. Ponad 725 tysięcy Rohindżów uciekło (do Bangladeszu), co najmniej 392 wsi zostało całkowicie lub częściowo zniszczonych. Szacunki o 10 tysiącach zabitych są ostrożne. Te ataki były powszechne i systematyczne – ocenił Darusman.
Wzywał RB do nałożenia "ukierunkowanych, indywidualnych sankcji" na osoby ponoszące największą odpowiedzialność za przestępstwa.
Raport wyszczególnia sześciu najwyższych rangą generałów w tym naczelnego dowódcę.
Według Darusmana nie powinni mieć oni dostępu do wsparcia międzynarodowego. Postulował też embargo na dostawy broni i zakaz transakcji z przedsiębiorstwami powiązanymi z siłami zbrojnymi (Tatmadaw).
- O ile nie ustosunkujemy się do bezkarności, przemoc i związane z nią zbrodnie będą się powtarzać - ostrzegł.
Natarcie z udziałem wojska i służb bezpieczeństwa w Rakhine na ludność Rohindża rozpoczęło się w następstwie uderzenia rebeliantów z mało znanego ugrupowania Arakańska Armia Zbawienia Rohindżów (ARSA) w sierpniu minionego roku na 30 posterunków birmańskiej policji i bazy wojskowej.
Podzielona Rada Bezpieczeństwa
RB była podzielona w sprawie zorganizowania środowego briefingu. Domagali się tego stali członkowie Wielka Brytania, Francja, USA, a także Polska i pięć innych państw. Podczas głosowania sprzeciw wyraziły Chiny, Rosja i Boliwia. Od głosu wstrzymały się Etiopia, Gwinea Równikowa i Kazachstan.
Zdaniem ambasador RB przy ONZ Joanny Wroneckiej alarmujące doniesienia raportu dowodzą, że problem jest poważny i należy do niego podejść w odpowiedni sposób.
- Przyjmując z zadowoleniem oświadczenie doradców państwowych, aby osądzić wszystkich sprawców pogwałcenia praw człowieka i innych przestępstw, podkreślamy, że należy zbadać wiarygodne zarzuty dotyczące poważnych naruszeń praw człowieka i nadużyć. Wzywamy wszystkie strony, aby zaprzestały zastraszania i wszelkiej przemocy – mówiła dyplomatka.
Apelowała do Birmy zwłaszcza o ochronę wszystkich cywilów, a także pełne przestrzeganie międzynarodowych paktów praw człowieka. Wskazywała na potrzebę podjęcia niezbędnych działań, aby rozładować napięcie i zagwarantować dostęp do pomocy humanitarnej. Nawoływała też rząd i siły bezpieczeństwa do wysiłków, aby w Birmie zapanowało bezpieczeństwo, rządy prawa i odpowiedzialność.
Tortury, masakry, gwałty
Ambasador USA przy ONZ Nikki Haley przypomniała wcześniejszą dyskusję w RB o raporcie amerykańskiego Departamentu Stanu opisującym m.in. czystki etniczne Rohindża z udziałem służb bezpieczeństwa. Mówiła o gwałceniu kobiet i dziewcząt, zrównanych z ziemią wioskach i niemowlętach rzucanych w ogień. Stwierdziła, że ustalenia misji pokrywają się z raportem Departamentu Stanu. Ubolewała, że rząd Birmy odmówił współpracy z misją.
- Raz jeszcze słyszymy o torturach, okaleczeniach, powtarzających się masakrach, gwałtach zbiorowych i zniszczeniu całych wiosek, a wszystko jest aktem birmańskich sił bezpieczeństwa wobec mniejszości Rohindża. I znowu są w tym pomieszczeniu tacy, którzy wielokrotnie próbowali blokować doniesienia o tym, co się dzieje z Rohindża w Birmie, aby nie usłyszała tego Rada Bezpieczeństwa i świat - stwierdziła.
Rosja: konfrontacyjny raport
W innym świetle wypowiadali się m.in. przedstawiciele Rosji i Chin. Sugerowali, że w ONZ są inne organy zajmujące się prawami człowieka.
W opinii chińskiego ambasadora Ma Zhaoxu Rada Bezpieczeństwa "nie powinna angażować się w kwestie związane z prawami człowieka w poszczególnych krajach". Jak argumentował społeczność międzynarodowa powinna respektować ich suwerenność. Jego zdaniem środowy briefing przyniesie odwrotne skutki od zmierzających do rozwiązania sytuacji.
Rosyjski ambasador Wasilij Niebienzia oskarżył dziewięciu członków RB, którzy zwołali posiedzenie, o "celowe torpedowanie" konsensusu rady w tej sprawie. Określił raport jako konfrontacyjny. Zarzucał też, że jego autorzy nie odwiedzili nawet Birmy.
Autor: mm / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia public domain | Moe Zaw - Voice of America