Co zrobi Łukaszenka? "Wydaje mu się, że jeśli nie wygonią go od razu, a Rosja mu pomoże, to może przetrwa"

justyna fpf 3
"Białoruś już nigdy nie będzie taka sama. Ludzie się nie zatrzymają"
Źródło: TVN24

Brutalność sił porządkowych rozzłościła Białorusinów - ocenił w "Faktach po Faktach" Aleksy Dzikawicki, wiceszef telewizji Biełsat. Marek Ostrowski z tygodnika "Polityka" wskazał trzy możliwe scenariusze wydarzeń na Białorusi. Wraz z Adamem Balcerem z Kolegium Europy Wschodniej uznali, że Alaksandr Łukaszenka "gra na czas".

Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka spotkał się z pracownikami Mińskiej Fabryki Ciągników Kołowych. Robotnicy powitali go na placu przed zakładem okrzykami "Odejdź!" i zagłuszyli jego wystąpienie. - Mówicie o niesprawiedliwych wyborach i chcecie przeprowadzić sprawiedliwe? - pytał Łukaszenka, a na okrzyki: "Tak!" odpowiedział: - Przeprowadziliśmy wybory. Dopóki mnie nie zabijecie, nie będzie innych wyborów. Zadeklarował jednocześnie, że jest gotów podzielić się kompetencjami prezydenta i dodał: - Ale nie pod presją i nie poprzez ulicę. 

Łukaszenka "gra na czas"

Marek Ostrowski z tygodnika "Polityka" pytany, co ten przekaz niesie, ocenił, że na razie Łukaszenka przeczekuje. - Wydaje mu się, że jeśli nie wygonią go od razu, a Rosja mu pomoże, to może przetrwa. To znaczy, była faza bardzo brutalnych, okrutnych wręcz represji od 9 sierpnia, a teraz Łukaszenka mówi: jestem gotów do dialogu i gra na czas. Nie wiemy, co z tego wyniknie, ale on najwyraźniej gra na czas - ocenił.

Adam Balcer z Kolegium Europy Wschodniej zgodził się z oceną, że to jest gra na czas. - Stąd też ten pomysł, żeby zrobić referendum, które zmieni konstytucję, i wtedy przeprowadzić wybory na wszystkich poziomach, czyli samorządowe, parlamentarne i prezydenckie - powiedział.

Jego zdaniem, Łukaszenka patrzy na podobne sytuacje. Przypomniał, że na przełomie 1996-97 roku w Serbii też były wielkie demonstracje po sfałszowaniu wyborów samorządowych w wielkich miastach. Dodał, że brało w nich udział proporcjonalnie więcej ludzi niż obecnie na Białorusi. Zauważył, że łącznie te demonstracje trwały prawie cztery miesiące.

- Jest pytanie kluczowe, jak zachowa się elita białoruska, jak zdeterminowana będzie opozycja, zmobilizowana i zdolna do mobilizacji ludzi. I kluczowy czynnik to oczywiście postawa Rosji. Możemy wyobrazić sobie taki scenariusz, że Rosja uznaje z dużą częścią nomenklatury, że można poświęcić Łukaszenkę i dojść do jakiegoś porozumienia z co najmniej częścią opozycji, które będzie oczywiście z perspektywy Rosji opierało się na tym, że Rosja chce zachować pakiet kontrolny nad Białorusią - mówił Balcer.

OGLĄDAJ CAŁĄ ROZMOWĘ NA TVN24 GO >>>

justyna fpf 1
Balcer: Łukaszenka gra na czas
Źródło: TVN24

Trzy możliwe scenariusze

Ostrowski na podstawie doświadczeń innych krajów wskazał trzy możliwe scenariusze wydarzeń na Białorusi. Pierwszy, jak mówił, to "droga polska i węgierska, to znaczy, że negocjujemy, nie ma wielkiego rozlewu krwi, nie ma wielkiej przemocy i to się udaje".

- Drugi scenariusz jest enerdowsko-czechosłowacki w dawnych latach. To znaczy, że są tak silne zewnętrzne naciski, że nie pozwalają na szerokie używanie przemocy i reżim pada. Ale jest trzeci, i w moim przekonaniu najbardziej prawdopodobny ciągle scenariusz, to znaczy scenariusz rumuński - że przemoc była bardzo brutalna, siły przemocy jeszcze się nie wycofały z poparcia Łukaszenki i w końcu pewnego pięknego dnia wszyscy go opuszczają i trzeba go chwycić i zrobić z nim to, co zrobiono z (Nicolae) Ceausescu, to znaczy po prostu wygoniono i zabito - ocenił Ostrowski.

justyna fpf 2
Marek Ostrowski o trzech możliwych scenariuszach wydarzeń na Białorusi
Źródło: TVN24

"Brutalność rozzłościła Białorusinów"

Aleksy Dzikawicki, wiceszef telewizji Biełsat, mówił w "Faktach po Faktach", że "brutalność sił porządkowych rozzłościła Białorusinów".

- Władza białoruska myślała, że po trzech dniach, jak włączą internet i Białorusini zobaczą tę brutalność, to będą się bali i pochowają się po mieszkaniach, a stało się na odwrót - podkreślił.

Dodał, że z każdym dniem tych ludzi jest coraz więcej, do protestów dołączają kolejne zakłady. Jak mówił, w niedzielę w Mińsku, gdzie odbył się wiec opozycji, mogło być nawet 400 tysięcy ludzi.

- Myślę, że Białoruś już nigdy nie będzie taka sama. Ludzie się nie zatrzymają. Dodał, że dzisiaj mieliśmy próbkę tego, jak Łukaszenka został wygwizdany w dużym zakładzie pod Mińskiem. - Dawniej coś takiego się nie zdarzało. Łukaszenka zawsze mówił, że protestują opłaceni przez Zachód oszołomy, inteligencja, narodowcy i tak dalej. Z pewnością nie robotnicy. Dzisiaj otwarcie wielotysięczny tłum robotników po prostu skandował, że musi odejść - zauważył Dzikawicki.

W wyborach prezydenckich na Białorusi, które odbyły się 9 sierpnia, ubiegający się o piątą reelekcję Alaksandr Łukaszenka, według wstępnych oficjalnych wyników, otrzymał ponad 80 procent głosów. Jego główna rywalka, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska, uzyskała 10 procent poparcia. Według opozycji wyniki zostały sfałszowane.

Czytaj także: