Miało być dobrze, ale nie jest. Pracownicy przetwórni ryb na Sachalinie, którzy nie dostawali pensji i prosili Władimira Putina o pomoc w tej sprawie, kiedy prowadził "dialog z narodem", zwrócili się do prezydenta ponownie. Zakład został postawiony w stan upadłości.
"Nadal przeżywamy koszmar. Wobec naszego kierownictwa zostało wszczęte postępowanie karne. Dzisiaj z kolei dowiedzieliśmy się, że nasza firma znalazła się w stanie upadłości, a nam grożą zwolnienia. Nie mamy dokąd iść. To jedyny zakład, gdzie potrzebują naszych rąk do pracy" – napisali do Władimira Putina pracownicy przetwórni ryb w obwodzie sachalińskim.
Proszą prezydenta, by powstrzymał dochodzenie prokuratury, a także zatrzymał proces upadłości zakładu. Pod petycją podpisało się 70 osób.
Obiecał zbadać sprawę
14 kwietnia, w czasie konferencji telewizyjnej Władimira Putina, jedna z pracownic przetwórni ryb poskarżyła się, że załoga firmy od miesięcy nie otrzymuje wynagrodzeń.
Putin obiecał zbadać sprawę i obietnicy dotrzymał. Śledczy szybko wszczęli postępowanie przeciwko dyrektorowi zakładu Jurijowi Biełkinowowi. Pracownicy zaczęli otrzymywać zaległe pensje, a na Szikotan (wyspę w archipelagu Kuryli) udali się zastępca prokuratora generalnego Rosji i gubernator tego regionu. Kilka dni później policja zatrzymała byłą dyrektorkę przetwórni Natalię Kaszkarową.
Milionowe długi
25 kwietnia rosyjskie media poinformowały, że zaległości wobec pracowników zakładu ryb zostały uregulowane. Na tym jednak ich problemy się nie skończyły. Sachalińskie portale relacjonują, że przetwórnia ryb ma milionowe długi wobec fiskusa. "Dług firmy wynosi 60 mln rubli (ponad 3 mln zł). Zadłużenie miało zostać uregulowane w ciągu dwóch lat po restrukturyzacji. Kierownictwo zakładu twierdzi jednak, że sytuacja się skomplikowała" – napisał portal sakhalin.info.
Autor: tas\mtom / Źródło: sakhalin.info, news-russia.info
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru