Za śmiercią argentyńskiego prokuratora Alberto Nismana mogli stać rywalizujący ze sobą agenci służb specjalnych - oświadczył Anibal Fernandez, przedstawiciel argentyńskiego rządu. - Kiedy żył, potrzebowali go do oskarżenia prezydent. Teraz, bez wątpliwości, lepiej było mieć go martwego - wyjaśnił w wystąpieniu.
Nisman został znaleziony martwy w nocy z niedzieli na poniedziałek w swym mieszkaniu w Buenos Aires. Miał ranę postrzałową głowy, a obok ciała leżała broń. Kilka godzin później prokurator miał się stawić w argentyńskim parlamencie, by przedstawić dowody przeciwko pani prezydent i szefowi MSZ Hectorowi Marcosowi Timermanowi.
Jego śmierć wywołała falę teorii spisowych, które wstrząsnęły Argentyną.
Prokuratora zabił służby?
Argentyński rząd twierdzi, że na śmierć prokuratora mogła mieć wpływ wewnętrzna walka w argentyńskich służbach wywiadowczych i agenci, którzy ostatnio zostali wyrzuceni ze służby. Mogli celowo wprowadzać Nismana w błąd, a nawet mieć udział w pisaniu części 350-stronicowego raportu.
- Kiedy żył, potrzebowali go do oskarżenia prezydent. Teraz, bez wątpliwości, lepiej było mieć go martwego - oświadczył w piątek Anibal Fernandez, szef sztabu prezydent.
Dodał, że jego zdaniem Nisman nawet nie napisał raportu. - Trochę czasu pracowałem z prokuratorem Nismanem. Wiem, że był wykwalifikowanym ekspertem w zakresie prawa. Nie mógłby napisać takiego nonsensu - powiedział. - To całkowicie jasne, że nie miał z tym nic wspólnego, ale wokół niego byli ludzie, którzy mieli inny cel - dodał.
Na razie nikogo nie zatrzymano w związku ze śmiercią Nismana, która zszokowała Argentyńczyków. W mediach społecznościowych mnożą się teorie spiskowe. Jako winnych często wskazuje się Ferandez i jej rząd.
W piątek wieczorem prokurator prowadzący śledztwo w tej sprawie oświadczył, że śledczy dotarli do mężczyzny, który pożyczył Nismanowi broń, którą potem znaleziono przy jego boku. Mężczyzna ma zakaz opuszczania kraju.
Prezydent: samobójstwo, które nim nie było
Jeszcze we wtorek Fernandez utrzymywała, że Nisman się zabił. W czwartkowym liście otwartym, umieszczonym m.in. na jej blogu i kontach na Facebooku i Twitterze, zasugerowała, że prokurator padł ofiarą operacji agentów wywiadu, lojalnych wobec byłego szefa argentyńskich służb Antonio Stiusso, który został zwolniony w grudniu ub.r.
Według Fernandez dwaj główni świadkowie w sprawie zamachu zostali podstawieni Nismanowi. Szefowa rządu przekonywała, że dyskredytuje to oskarżenia prokuratora wobec niej i świadczy o spisku mającym na celu zszarganie jej imienia.
"Prokurator Nisman nie wiedział, że mężczyźni utożsamiani z agentami wywiadu nimi nie byli" - podkreśliła w liście. "Szpiedzy, którzy nie byli szpiegami. Pytania, które stały się pewnikami. Samobójstwo (jestem o tym przekonana), które nie było samobójstwem" - napisała.
Prezydent torpedowała śledztwo?
Pięć dni przed śmiercią Nisman zarzucił pani prezydent i szefowi MSZ, że porozumieli się z Iranem, by chronić niektórych przedstawicieli władz w Teheranie przed ściganiem w związku z zamachem bombowym na ośrodek kulturalny AMIA (Stowarzyszenie Argentyńsko-Izraelskie) w Buenos Aires w 1994 r., w którym zginęło 85 osób.
Nisman był przekonany, że w zamian za działanie na korzyść Iranu rząd w Buenos Aires chciał zwiększyć wymianę handlową z tym krajem oraz wymieniać argentyńskie zboża na irańską ropę. Pomogłoby to wypełnić niedobory energetyczne w pogrążonym w kryzysie kraju. Argentyński rząd uznał te zarzuty za absurdalne.
Prokurator od 2004 r. badał zamach na siedmiokondygnacyjny budynek centrum żydowskiego, a został do tego wyznaczony przez nieżyjącego już męża Fernandez, ówczesnego prezydenta Nestora Kirchnera. Izrael od dawna odpowiedzialnością za zamach obciąża bojówki libańskiego Hezbollahu wspierane przez Iran. Według agencji AFP w śledztwie w tej sprawie badano też tropy: syryjski (zemsty za niedostarczenie Syrii materiałów wojskowych pod wpływem presji USA) oraz argentyński, mówiący o zaangażowaniu lokalnej organizacji ultraprawicowej.
Autor: pk\mtom / Źródło: Reuters