Jak dowiedzieli się reporterzy "Superwizjera", Najwyższa Izba Kontroli skieruje do prokuratury zawiadomienie przeciwko Bogdanowi Święczkowskiemu, byłemu szefowi Prokuratury Krajowej. Ma ono dotyczyć między innymi niedopełnienia obowiązków w sprawie afery GetBack SA. Zawiadomienie ma dotyczyć także Mateusza Morawieckiego, byłego premiera.
Banań o sprawie GetBack: nie operujemy nazwiskami, okaże się za kilka dni
Prezes NIK Marian Banaś w "Tak jest" w TVN24 powiedział, że zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w sprawie afery GetBack jest w trakcie przygotowywania. - Nie operujemy w tej chwili jeszcze żadnymi nazwiskami. To się dopiero okaże za kilka dni, jak nasi prawnicy już przeanalizują cały materiał - dodał.
Przekazał też, że w trakcie kontroli NIK złożył już cztery zawiadomienia, ale na osoby i podmioty, które "utrudniały prowadzenie kontroli". - W trakcie prowadzonych czynności kontrolnych przesłuchaliśmy między innymi prokuratorów, funkcjonariuszy służb, jak również pracowników KNF i po ich przesłuchaniu dostaliśmy zawiadomienie z prokuratury, żebyśmy przekazali wszystkie nasze dotychczas zebrane materiały prokuraturze, bo prokuratura prowadzi tę sprawę - mówił Banaś. Wskazał, że prokuratura prowadzi śledztwo już siedem lat i nie zostało do tej pory zakończone.
- Tak jak obywatele byli pokrzywdzeni, tak pozostają nadal. Z tych kwot praktycznie nic nie odzyskali - stwierdził. - To jest kwota 3,5 miliarda złotych. To jest rzecz niebywała, że miała miejsce w naszym kraju i na przestrzeni ostatnich lat - dodał.
Banaś o "utajnionych informacjach na życzenie prokuratury"
Z ustaleń dziennikarzy "Superwizjera" wynika, że przedstawiciele właściciela GetBack, czyli funduszu Abris Capital Partners, rozmawiali między sobą o parasolu ochronnym z prokuratury i praktycznie mieli decydować, kto trafi do aresztu.
Banaś dopytywany, czy takim "parasolem" mógł być objęty Mateusz Morawiecki, powiedział: - Mamy dokładnie opracowany materiał. Operujemy tylko na bazie faktów i zebranych dowodów. W tej sprawie odpowiedzialność ponoszą nie tylko pracownicy KNF-u, ale również politycy.
Banaś przekazał też, że "na życzenie prokuratury parę informacji zostało utajnionych" i NIK nie może ich przekazać opinii publicznej. Zaznaczył, że prokuratura ma takie uprawnienia, bo prowadzi własne śledztwo w tej sprawie.
Jego zdaniem "była możliwość doprowadzenia do sytuacji takiej, że ci obywatele mogli spokojnie odzyskać swoje oszczędności". - Kiedy wyprowadzono pieniądze do innej spółki, ta spółka na dzisiaj ma zyski na prawie 300 milionów złotych - powiedział prezes NIK.
Podkreślił, że NIK jako pierwsza dokonała "wyceny wartości aktywów i certyfikatów". - Czego nie zrobiono na samym początku, a bez tego nie można w ogóle podjąć jakichkolwiek sensownych działań - ocenił gość TVN24.
Autorka/Autor: sz/akw
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24