Dwóch Syryjczyków oskarżonych o popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości stanęło w czwartek przed sądem w Niemczech. Zarzuca się im współudział w torturach i morderstwach dokonanych przez reżim syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada. Pierwszy raz na świecie przed wymiarem sprawiedliwości stanęły osoby związane z reżimem dyktatora.
Proces Anwara R. i Ejada A. toczy się w Wyższym Sądzie Krajowym w Koblencji na zachodzie Niemiec. Fakt, że są oni sądzeni w Niemczech, "wynika z zasady prawa międzynarodowego, do której Niemcy przystąpiły w 2002 roku. Zgodnie z tą zasadą zbrodnie przeciwko ludzkości mogą być karane przez niemieckie sądownictwo, nawet jeśli zostały popełnione gdzie indziej i ani sprawca, ani ofiara nie są Niemcami" - wyjaśnił w czwartek tygodnik "Der Spiegel".
Przed sądem w Koblencji zebrała się grupa uchodźców oraz obrońców praw człowieka, którzy z zadowoleniem przyjęli wiadomość o wszczęciu procesu przeciwko funkcjonariuszom Asada.
Oskarżeni o tortury i zabójstwa więźniów
Anwar R. jest oskarżony o współudział w co najmniej 4000 spraw dotyczących tortur i 58 spraw, które dotyczą zabójstwa. Do czynów, o które jest oskarżony, miało dochodzić w więzieniu Katib w Damaszku w latach 2011-2012, czyli w początkowej fazie wojny domowej na terenie Syrii. Dziennikarze "Spiegla" ustalili, że w akcie oskarżenia nie ma mowy o tym, by Anwar R. osobiście dopuścił się tortur i zabójstw, ale jako osoba kierująca więzieniem był odpowiedzialny za zbrodnie, do których doszło na jego terenie.
Drugiemu z oskarżonych Ejadowi A. zarzuca się współudział w torturowaniu 30 przeciwników reżimu na terenie tego samego więzienia, które podlegało Anwarowi R. Jak pisze BBC, podejrzewa się, że obaj byli oficerami syryjskiego wywiadu.
Proces wszczęto na terenie Niemiec, ponieważ do tego kraju oskarżeni zbiegli, gdy postanowili zerwać współpracę z siłami syryjskiego reżimu, i poprosili o azyl polityczny. Tam zostali też aresztowani w 2019 roku.
"To nie zemsta, to szacunek dla tego, co oni wycierpieli"
Joumana Seif, prawniczka Europejskiego Centrum Praw Konstytucyjnych i Praw Człowieka (ECCHR), powiedziała w rozmowie ze "Spieglem", że proces jest szczególnie ważny, gdyż oskarżeni reprezentują zbrodnie całego reżimu. - Mieliśmy nadzieję na upadek reżimu, na zmiany polityczne. Ale jedyne co pozostaje ocalałym krewnym ofiar, to ten proces prawny. To nie zemsta, to szacunek dla tego, co oni wycierpieli - podkreśliła.
Prezydent Asad i jego administracja zaprzeczają stosowaniu tortur. Jednak raport ekspertów ONZ ds. Praw człowieka z marca 2018 roku stwierdza, że syryjski rząd aresztował i poddawał "różnym formom brutalnych tortur" dziesiątki tysięcy ludzi.
Źródło: PAP, BBC