Prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili przekazała, że pozostanie na stanowisku, dopóki - jak stwierdziła - legalny parlament nie wybierze nowego prezydenta. Prorozachodnia przywódczyni i opozycja nie uznają wyników październikowych wyborów parlamentarnych.
"Prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili ogłosiła, że nielegalny parlament nie będzie mógł wybrać nowego prezydenta, w związku z czym inauguracja nie odbędzie się, jej mandat będzie kontynuowany do czasu wybrania nowego prezydenta przez nowy parlament" - poinformował serwis Echo Kawkaza (filia Radia Swoboda).
Rządząca w Gruzji partia Gruzińskie Marzenie, która według oficjalnych danych wygrała wybory parlamentarne, ogłosiła w środę, że jej kandydatem na prezydenta jest polityk i były piłkarz Micheil Kawelaszwili.
Cztery ugrupowania opozycyjne, które przekroczyły próg wyborczy, oraz prezydentka nie uznają rezultatów głosowania ze względu na liczne nieprawidłowości. Domagają się rozpisania nowych wyborów przez międzynarodową administrację. Zurabiszwili oznajmiła, że "wyborcy padli ofiarą rosyjskiej operacji specjalnej".
Fałszowanie głosów, zastraszanie wyborców
Na początku listopada dwa amerykańskie ośrodki badawcze, które na zlecenie gruzińskiej opozycji przeprowadziły sondaże exit poll po wyborach parlamentarnych, zakwestionowały oficjalne wyniki podane przez Centralną Komisję Wyborczą.
Międzynarodowi obserwatorzy, w tym z OBWE, uznali, że naruszenia, takie jak fałszowanie głosów, zastraszanie wyborców i przekupstwo, mogły wpłynąć na wybory, ale nie stwierdzili wprost, że zostały sfałszowane.
Prezydentka Gruzji tłumaczyła wówczas agencji AFP, że do fałszerstwa w wyborach parlamentarnych wykorzystano głosowanie elektroniczne. Zurabiszwili powiedziała, że identyczne numery dowodu tożsamości odpowiadały niekiedy kilkunastu czy 20 głosom oddanym w różnych regionach Gruzji.
Zdaniem gruzińskiej prezydent wykorzystano też "klasyczne" metody, jak "kupowanie głosów, naciski na pracowników sektora publicznego", jak również na rodziny więźniów, którym można obiecać zwolnienie. Zurabiszwili powiedziała też, że "w minibusach przy wyjściu z lokali do głosowania jawnie rozdzielano pieniądze".
W grudniu głowę państwa po raz pierwszy ma wybrać specjalne kolegium, w którym większość miałaby partia rządząca, oskarżana o oddalanie kraju od standardów demokratycznych.
Antyrządowe demonstracje
W Gruzji od kilku dni trwają wielotysięczne antyrządowe demonstracje po tym, jak w czwartek premier tego kraju ogłosił, że do 2028 roku rząd zawiesza rozmowy o członkostwie kraju w Unii Europejskiej.
CZYTAJ TEŻ: "Chcę, aby obecny rząd został obalony"
Ludzie wyszli na ulice także w sobotę. Sytuację w Tbilisi relacjonował w rozmowie z TVN24 reporter Radia Zet Tomasz Kubat.
- Bardzo dużo osób zgromadziło się przed budynkiem parlamentu, to są tysiące ludzi - przekazał.
Dodał jednak, że demonstranci są pilnowani przez policję, nie tylko w Alei Rustawelego, głównej ulicy miasta, ale także w mniejszych uliczkach. - Tych policjantów też są tysiące, już są przygotowane do działania samochody, które są wyposażone w armatki wodne - opisywał.
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: DAVID MDZINARISHVILI/PAP