Pewien Amerykanin przeżył, mimo że w wyniku wypadku jego twarz i szyję przeszył metalowy pręt. Lekarze nie mają wątpliwości - to cud.
Do wypadku doszło, gdy 28-letni Andrew Linn zasnął za kierownicą i zbaczając z drogi uderzył w znajdujący się na poboczu płot. Ogrodzenie składało się ze stalowej siatki rozciągniętej na stelażu z rur. Twarde drągi były idealnie na wysokości kabiny i pasażerów.
Dziura w twarzy i wybite zęby
edna z rur przebiła szybę i wbiła się w usta mężczyzny wyłamując mu zęby. Następnie metal omijając krtań przebił na wylot szyję i wyszedł z tyłu. Stalowy pręt zniszczył jeszcze tylną szybę samochodu. By wydobyć rannego z samochodu strażacy musieli najpierw ściąć rurę.
W pojazd wbił się również niemal równolegle drugi stalowy drąg, ale ten ominął głowę mężczyzny o centymetry i wyszedł na zewnątrz samochodu przez szybę w tylnych drzwiach.
Linn wchodząc do karetki nawet nie mógł się położyć, bo z jego ciała wystawał ucięty przez strażaków kawałek rury. Pierwszy etap operacji w szpitalu też odbył się na siedząco.
Nic nie pamięta
Ranny, student marketingu na Uniwersytecie w Utah, nic nie pamięta z wypadku. - Kompletnie nic nie pamiętam. O tym, że rura przebiła obie szyby i mnie między nimi dowiedziałem się później – wyznał Linn.
Wypadek miał miejsce kilka miesięcy temu, kiedy mężczyzna jechał wraz z żoną i dziećmi do domu w Las Vegas na Święto Dziękczynienia.
Szczęśliwe centymetry
Lekarze z Uniwersytetu Medycznego są zdania, że fakt, iż Linn przeżył taki wypadek i właściwie nic mu się nie stało, to cud.
- Gdyby tylko ten pręt przeszedł przez ciało mężczyzny odrobinę dalej w dowolnym kierunku, to nie byłoby go wśród żywych – stwierdził Jay Coates.
Źródło: Sky News