Premierka Estonii: szkolenie żołnierzy na Ukrainie nie jest eskalacją wojny

Źródło:
PAP
Wojna w Ukrainie. Tak wyglądają szkolenia żołnierzy w czasie trwającej wojny
Wojna w Ukrainie. Tak wyglądają szkolenia żołnierzy w czasie trwającej wojnyPaweł Szot/Fakty TVN
wideo 2/4
Wojna w Ukrainie. Tak wyglądają szkolenia żołnierzy w czasie trwającej wojnyPaweł Szot/Fakty TVN

Premierka Estonii powiedziała w wywiadzie z brytyjskim dziennikiem "Financial Times", że w jej kraju kwestia wysłania wojsk do Ukrainy jest przedmiotem otwartej publicznej debaty. Kaja Kallas uważa, że misja wojskowa, której celem jest szkolenie Ukraińców, nie jest eskalacją wojny. Zwróciła uwagę, że "są kraje, które już szkolą żołnierzy w terenie" i robią to na własne ryzyko.

- Państwa NATO nie powinny się obawiać, że wysłanie wojsk na Ukrainę w celu szkolenia ukraińskich żołnierzy może wciągnąć sojusz w wojnę z Rosją - przekonywała w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Financial Times" premierka Estonii Kaja Kallas.

Kallas zwróciła uwagę, że "są kraje, które już szkolą żołnierzy w terenie" i robią to na własne ryzyko. Wyjaśniła, że gdyby personel szkoleniowy został zaatakowany przez siły rosyjskie, nie uruchomiłoby to automatycznie art. 5 traktatu waszyngtońskiego, który mówi o wzajemnej obronie członków NATO.

- Nie mogę sobie wyobrazić, że jeśli ktoś zostanie tam ranny, to ci, którzy wysłali swoich ludzi, powiedzą "to artykuł 5. Zbombardujmy Rosję". To nie tak działa. To nie działa automatycznie. Więc te obawy nie są uzasadnione. Jeśli wysyłasz swoich ludzi, by pomagali Ukraińcom, wiesz, że kraj jest w stanie wojny i udajesz się do strefy ryzyka. Więc podejmujesz ryzyko - powiedziała.

Ukraińscy i zachodni urzędnicy mówią, że w sytuacji, gdy Ukraina musi rekrutować i szkolić setki tysięcy żołnierzy w nadchodzących miesiącach, bardziej efektywne byłoby robienie tego na Ukrainie niż transportowanie żołnierzy i broni do Polski lub Niemiec i z powrotem.

Charków, szkolenie ukraińskich żołnierzyPAP/ Mykola Kalyeniak

Jak zauważa "FT", zachodni przywódcy zaczęli zmieniać stanowisko w sprawie tego, jak najlepiej pomóc Kijowowi. W czwartek gen. Charles Q. Brown, szef Kolegium Połączonych Szefów Sztabów USA, zasugerował, że Europejczycy "w końcu, z czasem dojdą do tego", żeby wysłać większą liczbę żołnierzy na Ukrainę. Gazeta przypomina, że o możliwości wysłania wojsk wspomniał na początku roku prezydent Francji Emmanuel Macron.

Kallas powiedziała, że w Estonii kwestia wysłania wojsk jest przedmiotem otwartej publicznej debaty, i zastrzegła, że niczego nie należy wykluczać. "FT" przypomina, że Estonia, wraz z pozostałymi dwoma krajami bałtyckimi, jest wskazywana jako potencjalny cel Rosji, gdyby w przypadku zwycięstwa na Ukrainie Władimir Putin zdecydował się przetestować jedność NATO.

Kallas: to Ukraina zdefiniuje, czym jest to zwycięstwo

Estońska premierka podkreśliła, że pomoc w szkoleniu sił Ukrainy na jej własnym terytorium nie byłaby eskalacją. - Rosyjska propaganda mówi o wojnie z NATO, więc nie potrzebuje wymówki. Cokolwiek zrobimy po naszej stronie, jeśli będą chcieli zaatakować, to zaatakują - zauważyła.

Przyznała, że sojusznicy Ukrainy nie mają wspólnego celu w wojnie, bo niektórzy, jak Estonia, są zaangażowani w zwycięstwo Ukrainy, a inni chcą tylko, aby nie przegrała.

- Niektórzy mówią: "Ukraińcy nie powinni przegrać". Inni mówią: "Musimy pracować dla Ukrainy i zwycięstwa". A to nie jest to samo. Naszym celem może być tylko zwycięstwo, ale to Ukraina zdefiniuje, czym jest to zwycięstwo - powiedziała Kallas, dodając, że definicją zwycięstwa Ukrainy jest pełne wyzwolenie jej terytorium.

Autorka/Autor:asty/ft

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/ Mykola Kalyeniak