Utrzymywał, że w pożarze londyńskiego wieżowca Grenfell Tower zginęli jego żona i syn. W czwartek policja poinformowała, że 52-latek został aresztowany i jest podejrzany o próbę oszustwa.
Po tym, jak 24-piętrowy londyński budynek Grenfell Tower doszczętnie spłonął, do służb zgłosił się 52-letni mężczyzna (jego personaliów nie podano), twierdząc, że w pożarze stracił rodzinę - żonę i syna - oraz dorobek całego życia.
Tak jak innym poszkodowanym, policja przydzieliła mu specjalnie wyszkolonych funkcjonariuszy, mających wspierać pogrążone w rozpaczy rodziny i pomagać im. Wkrótce jednak okazało się, że historia opowiedziana przez mężczyznę pełna jest nieścisłości.
Osoby, które przed pożarem zajmowały sąsiednie lokale oświadczyły, że 52-latek nigdy nie mieszkał w wieżowcu. Policjanci namierzyli jego prawdziwy adres, w południowo-wschodnim Londynie. Wyszło też na jaw, że nie był żonaty i nie miał dzieci. W środę został aresztowany jako podejrzany o próbę oszukańczego wyłudzenia pieniędzy i mieszkania.
Tragiczny bilans
W środę podano, że do 80 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych albo osób zaginionych uważanych za zmarłe w wyniku pożaru wieżowca Grenfell Tower. Informując o tym, policja zastrzegła, że minie wiele miesięcy, zanim znany będzie ostateczny bilans. Prowadząca dochodzenie nadinspektor Fiona McCormack wyjaśniła, że nie przeżył nikt spośród lokatorów z 23 ze 129 mieszkań, jakie były w wieżowcu. W sumie w całym Grenfell Tower mieszkało kilkaset osób.
Przyczyną pożaru okazała się uszkodzona lodówka w jednym z mieszkań. Wykluczono podpalenie.
Zbudowany w 1974 roku blok mieszkalny Grenfell Tower zapalił się 14 czerwca, krótko przed godziną 1 w nocy czasu lokalnego. Policja potwierdziła, że testy wykazały, iż izolacje i materiały użyte na elewacji Grenfell Tower nie odpowiadały normom.
Autor: rzw / Źródło: Reuters,PAP